Przeciwnicy koalicji 13 grudnia liczą na to, że spory poważnie zaszkodzą rządzącym. Zwolennicy przekonują, że do prawdziwego kryzysu jeszcze daleko, a Donald Tusk wszystko ma pod kontrolą. Koalicja Obywatelska zyskuje w sondażach kosztem swoich aliantów, których próbuje zmienić w satelitów politycznych. I z tym Trzecia Droga, i Lewica, mogą mieć większy problem niż ze sporem o aborcję - pisze Krzysztof Wołodźko w "Gazecie Polskiej".
Miesiąc miodowy już minął – podkreślają to nawet media przychylne rządowi Donalda Tuska. Z coraz większym napięciem lewicowo-liberalni komentatorzy patrzą na sondaże przed wyborami samorządowymi. Jeszcze niedawno poczucie triumfu nad Prawem i Sprawiedliwością było w tych kręgach bardzo duże. Teraz optymizm opada: jeśli PiS nie zostanie jednoznacznie rozgromiony, nadzieja na drugą kadencję trzynastogrudniowców zacznie się chwiać coraz mocniej.
Tym bardziej że klasa polityczna w Polsce walkę o władzę traktuje w kategoriach permanentnego sporu: nie tylko ze względu na wciąż nowe wybory (parlamentarne, samorządowe, europarlamentarne, prezydenckie). Antykonstytucyjne, bezprawne poczynania rządu Tuska także służą temu jednemu: by nie oddać zbyt szybko władzy. Ten zakamuflowany autorytaryzm uchodzi płazem „demokratom” tylko dlatego, że mają za sobą możnych unijnych przyjaciół i nadwiślańskie środowiska wpływów i opinii, bardzo zainteresowane odtworzeniem układu sprzed 2015 roku.
Jeszcze przed wyborami 15 października ubiegłego roku było jasne, że potencjalnych koalicjantów będzie łączyć przede wszystkim nienawiść wobec PiS. Dziś wspólne jest im jeszcze jedno – korzyści płynące ze sprawowania władzy. Najwięcej zyskali ludzie Koalicji Obywatelskiej, proporcjonalnie mniej – Trzecia Droga i Lewica. Rój politycznej szarańczy obsadził urzędy, spółki instytucje. Pod pretekstem audytów, reform, demokratyzacji wrócili, wracają i będą wracać ludzie, na których zbudowano liberalno-postkomunistyczną III RP. Zamiast 100 konkretów mamy tysiące, a wkrótce setki tysięcy synekur dla tych, którzy przez osiem lat obgryzali paznokcie ze złości, bo ktoś śmiał pchnąć Polskę na inne tory. Ale teraz mają inny problem: na tym żerowisku są równi i równiejsi. A przykład Marii Thun, córki platformerskiej apostatki Róży Thun, dobrze pokazał, że ostatnie słowo w sprawach żerowiska należy do pupila Angeli Merkel, miłośnika rozmówek z Władimirem Putinem na molo w Sopocie.
Spór o aborcję w koalicji nie jest jedynie zatargiem „konserwatywnych” polityków Trzeciej Drogi ze skrajnie progresywną Nową Lewicą. Nie jest tylko kwestią tego, jak zmiany obyczajowości przekładają się na politykę. Najostrzejsza gra idzie o wpływy i możliwości. I jak na razie to Koalicja Obywatelska dyktuje realne warunki. Gdyby Donald Tusk uznał, że opłaca się przed wyborami samorządowymi ruszać na poważnie sprawę aborcji, nowe prawo byłoby już uchwalone. Przecież w znakomitej większości ważnych dla koalicji 13 grudnia uchwałami zniszczono porządek prawny, administracyjny, instytucjonalny. Zrobiono by to również w tej sprawie, gdyby taka była polityczna wola lidera Platformy Obywatelskiej.
Tyle że dla Tuska – przynajmniej w tym momencie – znacznie korzystniejsza jest szorstka nieprzyjaźń między Trzecią Drogą a Lewicą. KO szachuje swoich aliantów własnym projektem ustawy. Na tym nie koniec: Tusk właściwie otwartym tekstem powiedział, że przed październikowymi wyborami niejako „dał w depozyt” część elektoratu Koalicji Obywatelskiej Szymonowi Hołowni i Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi. I że teraz, przed samorządowymi wyborami, ten depozyt może zostać odebrany, jeśli marszałek Sejmfliksa będzie zbyt stanowczo udawał samodzielnego politycznego gracza. Trzecia Droga jest potrzebna KO przede wszystkim po to, by uniemożliwić odpływ części elektoratu do PiS i Konfederacji. Wygląda na to, że część wyborców i wyborczyń dobrze zrozumiała, że Tusk nie wymaga już od nich taktycznego wsparcia efemerycznego aliansu między PSL-em a byłymi „cierpiącymi Platformersami” z Polski 2050.
A co z lewicą? Jej sytuacja na żerowisku jest najgorsza. Znów rządzą, ale gdzież im do czasów Leszka Millera. W czasach Zjednoczonej Prawicy resort rodziny był naprawdę istotny. Dziś musi liczyć się z tym, że to neoliberałowie z KO i Trzeciej Drogi na nowo urządzą choćby rynek pracy. I dobrze to widać w planach Szymona Hołowni i Ryszarda Petru dotyczących przywrócenia pracy w niedzielę. Lewicy, jak to w III RP, poza synekurami dla co cwańszych, pozostaje tematyka społeczno-obyczajowa.
Radykalna retoryka obrońców praw kobiet w wykonaniu Roberta Biedronia i Krzysztofa Śmiszka jakoś nie przekonuje wyborczyń – notowania lewicy skazują ją wyłącznie na rolę pomagiera ultraliberalnych sił. Polityczne walki w kisielu, w których celują niektóre posłanki Lewicy, świetnie sprzedają się w bańkach social mediów. Ale zapracowany od światu do wieczora mniej zamożny elektorat z mniejszych miejscowości wciąż zdecydowanie woli PiS.
Doskonale rozpoznaje, kto realnie reprezentuje jego interesy, a kto sprzedał duszę politykom, którzy są wyłącznie komitetem do spraw załatwiania interesów bogatych i najbogatszych.
Koalicja Obywatelska nie potrzebuje już silnych aliantów. Przynajmniej w tym momencie wystarczyliby Tuskowi jako słabowici satelici. Ale zbyt duża strata elektoratu, zarówno w przypadku TD, jak i Lewicy, mogłaby na przyszłość oznaczać strategiczny kłopot dla KO. Tym bardziej, że nawet jakakolwiek rekonfiguracja sił po prawej stronie nie oznacza zaniku wielomilionowej bazy prawicowego elektoratu. Kolejne sondaże pokazują, że jest on naprawdę stabilny, a sondażowe „mijanki” między PiS a PO to zupełnie inna sytuacja niż zapaść notowań partii Tuska po 2015 roku. PiS nie musi dziś „gonić za zwycięskim liderem”, co nie oznacza komfortowej sytuacji.
Dużym kłopotem jest to, że partia Jarosława Kaczyńskiego ma przed sobą niebywale agresywnego przeciwnika, z premedytacją grającego na faule, który moduluje środowisko politycznej walki na swoją korzyść choćby z pomocą unijnych instytucji i mediów głównego nurtu. TD i Lewica też zdają sobie sprawę z tego aspektu sytuacji. I tylko po części są jego beneficjentami – liberalne media pokazały w poprzednich latach, że po orwellowsku potrafią zmienić narrację choćby względem Szymona Hołowni i Trzeciej Drogi. Lewica, szczególnie Razem, również nie jest ich pieszczochem, jeśli chodzi o interpretacje politycznej, społecznej i gospodarczej rzeczywistości.
Już za kilka miesięcy, po spodziewanych podwyżkach cen, nastroje społeczne mogą być zdecydowanie inne niż dzisiaj. To raczej zaogni, niż stonuje, nastroje między trzynastogrudniowcami. Przedwczesne byłoby oczekiwanie rozpadu koalicji. Ale gdy notowania satelitów Tuska będą spadać, a sondaże KO utkną w miejscu albo zaczną się obniżać, będzie można w większą nadzieją spojrzeć na sytuację. Przynajmniej w kwestiach wewnętrznej polityki.
🔥Ruszył #sklep Telewizji Republika❗️ #Zapraszamy 🛒
— Telewizja Republika 🇵🇱 #włączprawdę (@RepublikaTV) April 2, 2024
🔴 https://t.co/JcYuDCeyFH 🔴#włączprawdę #TVRepublika pic.twitter.com/ZdsMRiwUy6