Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rządy Tuska razem z UE docisną Polaków. "Gazeta Polska": Rolnicy pójdą na pierwszy ogień

Wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska na spotkaniu w Brukseli zapowiedziała, że Polska będzie za ambitną polityką klimatyczną. Media europejskie odebrały to jako zgodę Polski na ograniczenie emisji CO₂ o 90 proc. do 2040 roku. Od koleżanki z rządu natychmiast zaczęli odcinać się koalicjanci. Wszystko jednak wskazuje na to, że już 6 lutego Komisja Europejska zaprezentuje państwom członkowskim politykę, do której funkcjonariuszka koalicji rządzącej już zdążyła wyrazić entuzjazm.

Polska będzie za "ambitną" polityką klimatyczną
Polska będzie za "ambitną" polityką klimatyczną
Pixabay - Pixabay

W Polsce nie przeprowadzono jeszcze dokładnej debaty na temat pakietu „Fit for 55”, a najprawdopodobniej czeka nas kolejna nowość. Tym razem będziemy musieli odpowiedzieć na pytanie, czy nasz kraj zdoła zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych o 90 proc. do 2040 roku. Na razie z realizacją pierwszego zobowiązania mamy problem. Po części jest on związany z… polityką Komisji Europejskiej, skutecznie blokującej nam wypłatę pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, którego istotna część miała iść właśnie na modernizację systemu energetycznego, transportu publicznego, termomodernizację budynków czy magazynowanie energii. W sumie aż 46 proc. pieniędzy z KPO przeznaczone miało być na transformację klimatyczną. Na razie jednak to melodia przyszłości, bo Polska nie otrzymała tych ponad 100 mld zł na te cele. Komisja Europejska nie zraża się i właśnie proponuje przekonanie krajów wspólnoty do obcięcia emisji CO₂ o 90 proc. Swoją propozycję ma przedstawić w lutym.

Polska daje zielone światło

Urszula Zielińska jest politykiem partii Zielonych i nową wiceminister klimatu i środowiska. Niespełna tydzień temu to ona reprezentowała Polskę na nieformalnym spotkaniu ministrów środowiska w Brukseli. Zadeklarowała, że Unia Europejska powinna przyjąć za cel redukcję emisji gazów cieplarnianych o 90 proc. do 2040 roku, a Polska chce realizować tę ambitną politykę. Sprawa natychmiast odbiła się szerokim echem w naszym kraju.

Od razu została skrytykowana przez polityków Prawa i Sprawiedliwości. Alergicznie zareagowała również część polityków koalicji rządzącej, którzy zaczęli się odcinać od koleżanki z rządu. Zrobił to m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL-u i przedstawiciel jego formacji w Ministerstwie Klimatu Miłosz Motyka. Politycy koalicji rządzącej z niepokojem spoglądają za naszą zachodnią granicę, gdzie obecnie trwają największe od lat protesty, będące bezpośrednim skutkiem polityki klimatycznej. Na ulicach Berlina znalazło się tysiące rolników, a kraj był przez blisko tydzień sparaliżowany przez rolnicze ciągniki. Farmerom nie podoba się polityka rządu, w tym m.in. likwidowanie dopłat do paliwa, nakładanie podatków – w tym tych za korzystanie z dróg – czy też kolejne śrubowanie norm zmierzających do poprawy dobrostanu zwierząt. Ich zdaniem wszystko zmierza do ograniczenia produkcji w UE i zastąpienia ich plonów surowcami z Ukrainy. Należy pamiętać, że Niemcy nie są w tej materii jedynymi, którym nie podoba się Zielony Ład. Podobne protesty miały miejsce już w innych krajach na Zachodzie Europy, w tym w Holandii, Irlandii i Hiszpanii. Wszędzie tam farmerzy na własnej skórze odczuli zielony porządek i politykę klimatyczną. Trudno powiedzieć, czy to, co jest teraźniejszością Europy Zachodniej, będzie naszą przyszłością. Polskie rolnictwo nadal nie jest tak przemysłowe jak to na Zachodzie, więc łatwiej jest mu wejść w schematy ekologiczne. To jednak dopiero początek zmian w naszym kraju i nie ma się co oszukiwać – przy cięciu emisji zmiany dotkną również polskich rolników. Można to przeczytać w analizie Instytutu Ochrony Środowiska z 2021 roku, a właściwie Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych, które próbuje prognozować, czym skończy się prowadzenie polityki neutralności klimatycznej w rolnictwie. Naukowcy szacują, że scenariusz, w którym do 2040 roku obniżamy emisję o 80 proc. (czyli mniej niż zakłada KE), będzie oznaczał konieczność zmniejszenia produkcji rolnej o 29 proc. Jeżeli założymy, że będziemy chcieli być neutralni klimatycznie w 2050 roku, to produkcja rolna nad Wisłą spadnie o 54 proc. Wprowadzenie dla rolnictwa opłat za emisję doprowadzi do tego, że produkcja wołowiny spadnie do poziomu 40 proc. tego, co produkowaliśmy w 2015 roku. Podobne prognozy są dla mleczarstwa, produkcji wieprzowiny i produkcji zbóż. Scenariusz z raportu IOŚ, choć mniej radykalny niż ten forsowany przez Urszulę Zielińską, doprowadza do tego, że już w 2030 roku rolnictwo w Polsce będzie generowało około 20 mld zł strat. Oczywiście wzrost cen dotyczy także klientów. UE zakłada, że w 2050 roku mięso będzie luksusem. Ceny wołowiny mają być pięć razy większe niż obecnie. Trzy razy droższa niż dzisiaj ma być wieprzowina. Trzy razy droższe będą również produkty mleczne. Nic dziwnego, że rolnicy już się boją, a 24 stycznia zaplanowali wielki protest. Dodajmy, że z tej samej przyczyny od tematu ucieka PSL. Zwłaszcza dlatego, że już w kwietniu wybory samorządowe. Popieranie redukcji emisji sprawiłoby, że politycy Ludowców nie mieliby czego szukać na wsi. To oczywiście nie oznacza, że ich rząd nie poprze limitów. Wręcz przeciwnie.

Rolnictwo to początek

Polityka klimatyczna i redukcja o 90 proc. emisji to oczywiście nie tylko problem rolników. W Polsce oznacza to kłopoty również innych sektorów gospodarki. Jak wielkie wyzwania stoją przed nami, możemy się przekonać z raportu Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych. „Polska stoi przed wyzwaniem transformacji gospodarczej, której koszt będzie ogromny (same nakłady inwestycyjne w nowe moce w energetyce przekroczą 370 mld Euro w perspektywie do 2050 r.). Szczególnie »bolesny« będzie okres do 2030 r. Według wyników analiz CAKE, w najbliższych latach w Polsce średnie koszty wytwarzania energii elektrycznej będą rosły znacznie szybciej niż średnia w UE, ponieważ gospodarka nie jest w stanie wystarczająco szybko zmniejszać emisyjności swojego miksu energetycznego, a tym samym otrzymuje podwójny cios – równocześnie ponosi koszty inwestycji w OZE, atom i magazyny energii oraz rosnące koszty emisji związane z wykorzystywaniem węgla, który nadal jest potrzebny do zapewnienia ciągłości dostaw” – czytamy we wnioskach z raportu. Gdyby dane były prawdziwe, oznaczałoby to, że musimy wydawać na inwestycje w energetyce blisko 50 mld zł rocznie. To będzie z pewnością koszt, który uderzy w kieszenie Polaków.

Transport też do zmiany

W nasze portfele uderzy również to, że duża część z nas – o ile będzie chciała posiadać samochody – będzie musiała zaopatrzyć się w elektryki.

Rozszerzenie handlu emisjami spowoduje, że bardzo drogie stanie się utrzymanie samochodu. „Wprowadzenie handlu uprawnieniami do emisji dla sektora transportu spowoduje przeniesienie kosztów redukcji emisji na użytkowników pojazdów spalinowych. W przypadku samochodów osobowych średni koszt eksploatacji może wzrosnąć w Polsce średnio o nawet 25% między rokiem 2030 a 2050. Będzie to skutkowało zwiększeniem odsetka samochodów zeroemisyjnych (elektrycznych i wodorowych) z ok. 35% w 2040 r. do 63% w 2050 r. Dla transportu towarowego wzrost kosztów eksploatacji może wynieść nawet 80% w przypadku pojazdów ciężarowych” – czytamy w analizie z czerwca zeszłego roku. To oznacza, że nastąpi olbrzymie uderzenie w branżę transportową. Dla państwa polskiego już program „Fit for 55” to wielkie obciążenie. Dociskanie śruby i przyspieszenie klimatyczne spotęgują straty dla społeczeństwa. W lutym dowiemy się, na ile asertywny okaże się polski rząd. Wydaje się, że Urszula Zielińska wyrwała się przed szereg. Najprawdopodobniej powiedziała głośno to, o czym reszta jej kolegów myśli, ale czego w kampanii wyborczej nie odważyła się wyartykułować. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Jacek Liziniewicz