Cała ta czynność była bezprawna nawet nie z dwóch, a z trzech powodów. Nie tylko immunitet, nie tylko bezprawność umocowania prokuratorów, ale również fakt, że dobrowolnie zgłosiłem się w piątek, w związku z tym nie było zagrożenia jakąś ucieczką. Zapewniam, że nie jestem teraz w Paragwaju - Marcin Romanowski, Poseł klubu PiS i Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości, będąc gościem "Politycznej Kawy" w Telewizji Republika.
Poseł klubu PiS i Suwerennej Polski, były wiceminister sprawiedliwości, w poniedziałek został zatrzymany przez ABW w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura poinformowała wówczas, że Romanowskiemu postawiono zarzuty dotyczące 11 przestępstw - w tym udziału w zorganizowanej grupie mającej na celu popełnianie przestępstw przeciwko mieniu - i wnioskowała o aresztowanie go na trzy miesiące. Dzień później Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wyznaczył pilne, zwołane na godz. 23.30, posiedzenie w sprawie Romanowskiego. Polityk dotarł do sądu w konwoju z izby zatrzymań ok. godz. 23.50. Chwilę później Romanowski był już wolny.
O kulisach zatrzymania i absurdalności zarzutów mówił w programie Tomasza Sakiewicza na antenie Telewizji Republika „Polityczna Kawa”.
Obnażając zarzuty dotyczące wydatkowania środków, wytłumaczył:
„komisja konkursowa była i jest przy przyznawaniu, ale tylko środków dla organizacji pozarządowych. Co w tej sprawie jest fundamentalne, to nie ona decyduje, tylko rekomenduje, a dysponent, czyli w tym wypadku ja, mógł przyznać bądź nie przyznać, wybrać sobie organizację spośród rekomendowanych. Jednym dać, innym nie dać”.
Jak wskazał, „chodzi o pokazanie absurdalności zarzutów”. - Fakt, że spotykałem się z różnymi organizacjami, które przedstawiały swoje propozycje, też w żaden sposób nie jest działalnością przestępczą. To normalny sposób działania - mówił dalej.
Sakiewicz przytaknął, że Romanowski musiał odbywać spotkania, „by wiedzieć, na jaki cel miały iść ewentualnie przekazane pieniądze”. - To byłoby rzeczywiście dziwne, gdyby się pan z rozmaitymi organizacjami nie spotykał - dodał.
Prowadzący dopytał też o okoliczności wejścia funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do mieszkania polityka. Ten opisał koszmarne postępowanie:
- Czy to prawda, że oni się kazali panu rozbierać?
- Tak.
- Przepraszam, że tak zapytam, ale… został pan kompletnie bez żadnego ubrania?
- Tak. Na tym polegała ta kontrola, czy nie mam przy sobie, jako groźny jak rozumiem członek zorganizowanej grupy przestępczej, jakichś niebezpiecznych narzędzi.
Romanowski konieczność rozebrania się do naga i zakucia w kajdanki obalił, podając trzy powody:
„zwracam uwagę, że cała ta czynność była bezprawna nawet nie z dwóch, a z trzech powodów. Nie tylko immunitet, nie tylko bezprawność umocowania prokuratorów, ale również fakt, że dobrowolnie zgłosiłem się w piątek, w związku z tym nie było zagrożenia jakąś ucieczką. Zapewniam, że nie jestem teraz w Paragwaju”.