- Tego typu dokumenty, jak plany obronne w zasadzie są tajne, ale jeżeli to nie był plan obronny, tylko plan poddania Polski i oddania pod rosyjską okupację, to bardzo dobrze, że tego typu dokumenty są odtajniane – stwierdził w rozmowie z naszym portalem były dowódca jednostki specjalnej GROM gen. dyw. Roman Polko, odnosząc się do ujawnionych wczoraj przez szefa MON założeń planu obrony Polski z 2011 roku.
Wczoraj wieczorem minister Mariusz Błaszczak ujawnił główne założenia planu użycia Sił Zbrojnych RP w ramach samodzielnej operacji obronnej, zaakceptowanego w 2011 roku przez ministra obrony w rządzie PO-PSL Bogdana Klicha. W tajnym dokumencie zapisano, że w przypadku rosyjskiej agresji po dwóch tygodniach działań wojennych połowa terytorium Polski znajdzie się pod rosyjską okupacją, a ewentualna linia obrony będzie usytuowana na linii Wisły.
O komentarz do ujawnionej przez szefa MON informacji portal Niezalezna.pl zwrócił się do byłego dowódcy jednostki specjalnej GROM gen. dyw. Romana Polko. - Nie chcę używać daleko idących porównań, ale to wygląda, jak powtórka z 1939 roku. Jeżeli już w samych założeniach stwierdzono, że w dwa tygodnie połowę Polski oddajemy agresorowi, to ciekawe co miałoby się wówczas dziać z ludnością cywilną i infrastrukturą, bo chyba tego w tych planach nie zapisano, a widzimy obecnie na Ukrainie jak ten agresor działa – zauważył nasz rozmówca.
Dodał, że „jest to kompromitujące”, zwłaszcza, że „mamy świadomość jacy są Rosjanie i jak działają, bo przez dziesięciolecia czy nawet stulecia nic się w tym zakresie nie zmieniło”.
- Nawet, jeżeli był wówczas taki stan faktyczny i po jakimś audycie stwierdzono, że armia, że nie była zdolna do obrony dłużej niż dwa tygodnie, to natychmiast sami powinniśmy budować i wzmacniać naszą armię, a nie dodatkowo redukować ją na tych zagrożonych kierunkach, gdzie należało się umocnić
- podkreślił.
Przekonywał, że w takiej sytuacji należało niezwłocznie rozpocząć „ofensywę dyplomatyczną, żeby plany ewentualnościowe pozwoliły Polsce pomagać od pierwszych dni wojny, a nie po dwóch miesiącach, bo w istocie tak było i mieliśmy tego świadomość”. - Ostrzegał o tym śp. prezydent Lech Kaczyński; widzieliśmy co było wcześniej w Gruzji, jak wcześniej działał Putin. To było realne zagrożenie- dodał.
- Według mnie niedopuszczalne jest, żeby takie plany konstruować, bo generałowie mają obowiązek alarmować politycznych przełożonych, że jest źle i potrzebne jest potężne wzmocnienie polskiej armii, a nie redukcja
- tłumaczył gen. Polko.
Przypomniał, że w czasie, kiedy powstawał ten plan redukowano liczebność polskiej armii i np. „szeregowych z doświadczeniem bojowym wyrzucano z niej, bo nie było dla nich etatów i możliwości awansu”. Wskazał też na przeprowadzaną w owym czasie reformę systemu dowodzenia. – Ta „deforma” wszystko rozwaliła i nawiasem mówiąc najbardziej uderzała w wojska specjalne.
Nasz rozmówca podzielił się też „osobistą refleksją”, związaną z planami likwidacji jednostki specjalnej GROM.
- Służby są rzeczywiście w tym dobre, bo jeżeli się robi jakiegoś kompromitującego gniota, to się go utajnia w taki sposób, żeby on już nigdy nie był odtajniony, bo wtedy mogłaby być obnażona niekompetencja i to, że w taki sposób narażano polskie bezpieczeństwo. Podobne zapisy pojawiły się w programie rozwoju sił zbrojnych. De facto zmierzały one do likwidacji jednostki GROM i tak to utajniono, że ja nawet oficjalnie nie miałem dostępu do tej informacji. Na szczęście bocznymi kanałami dowiedziałem się o tych zamysłach i ostro reagowałem
- tłumaczył.
- Gdyby tego typu rzeczy wtedy wyszły na światło dzienne, jak to, że w dwa tygodnie poddajemy połowę Polski, to przecież opinia publiczna by na to nie pozwoliła i taki minister, który się na to godził powinien odejść z polityki i zająć się tym, na czym się zna, a nie kontynuować swoje destruktywne działania – ocenił.
Odnosząc się do słów krytykującego ujawnienie planu obrony z 2011 roku gen. Waldemara Skrzypczaka, który uznał, że doszło do ujawnienia tajemnic NATO oraz nazwał działania ministra Błaszczaka zdradą, nasz rozmówca stwierdził, że minister Błaszczak „powiedział jedynie, że >>król był nagi<<”.
– Tego typu dokumenty, jak plany obronne w zasadzie są tajne, ale jeżeli to nie był plan obronny, tylko plan poddania Polski i oddania pod rosyjską okupację, to bardzo dobrze, że tego typu dokumenty są odtajniane. Jest to przestroga dla polityków, którzy rządzą obecnie, przyszłych i wszystkich innych, że jeżeli ktoś jest niekompetentny i nie wywiązuje się ze swoich zadań i lekką ręką podpisuje dokument, który nie jest planem obronnym, chociaż tak ma w nazwie, tylko planem kapitulacji, to co tu kryć? To trzeba było pokazać, żeby coś takiego się nie powtórzyło, a ludzi, którzy przechodzili nad takim kompromitującym stanem rzeczy do porządku dziennego należałoby rozliczyć
- podsumował były dowódca jednostki specjalnej GROM.