Gazeta Polska: Suwerenna Polska jednoczy się z PiS, więcej młodych twarzy na froncie Czytaj więcej!

Polska to kraj peryferyjny - uważa minister Sienkiewicz. Karnkowski: Ta myśl oddaje sens polityki Tuska

„Polska zawsze będzie krajem peryferyjnym. W naszym interesie jest rezygnacja ze snów o podmiotowości. Tylko wówczas w spokoju będziemy mogli korzystać z dobrodziejstw naszego peryferyjnego położenia. Jesteśmy wewnętrzną gospodarką Niemiec, wywijanie szabelką to samobójstwo”. Te mocne słowa wygłosił Bartłomiej Sienkiewicz na organizowanym przez krakowski Klub Jagielloński spotkaniu. Bynajmniej nie teraz, a w 2018 roku, w czasach, gdy Platforma Obywatelska ledwo co obroniła swoją pozycję najsilniejszej partii po stronie opozycji, niemającą jednak przesadnych widoków na władzę.

Bartłomiej Sienkiewicz
Bartłomiej Sienkiewicz
Tomasz Jędrzejowski - Gazeta Polska

Czemu ta wypowiedź powraca teraz? Czy stoją za nim jakieś środowiskowe niuanse, rozczarowanie osób, które kiedyś widziały w Sienkiewiczu dawnego konserwatystę, państwowca i partnera do rozmowy, a dziś z przerażeniem patrzą, jak pieczę nad kulturą i pamięcią oddaje lewicowym fanatykom, dekonstruktorom historii spod znaku Jakuba Szeli – to tak naprawdę nie jest istotne. Ważniejsze, jak bardzo ta przypomniana wypowiedź oddaje sens niemal całej dzisiejszej polityki już nie samego Sienkiewicza (choć jego również – przypomnijmy tylko oddanie działki niemieckiej w TVP bezpośrednio dziennikarzom tamtejszych mediów publicznych), lecz całego rządu. Reszta ówczesnego wywodu Sienkiewicza sprowadza się do zakwestionowania dawnej wspólnoty narodowej poprzez pogodzenie się z silnym zróżnicowaniem społecznym i uznaniem, że ostatnim spoiwem tego nowoczesnego (post)społeczeństwa powinny być instytucje. Jak widać, nawet tego programu dziś minister nie realizuje, co zarzucają mu właśnie dawni znajomi z Klubu Jagiellońskiego, wróćmy jednak do przedstawionej przez niego wizji Polski, stanowiącej wraz z pozostałymi państwami naszej części Europy coś w rodzaju gospodarstwa pomocniczego wielkich Niemiec.

Zostawmy na boku to, co i tak jest oczywiste, czyli obraźliwe dla Polaków, malowane uprzedzeniami i kompleksami wyobrażenie sobie nas jako wiecznych pomocników, których ambicją może być jedynie sumienna służba. Ostatnie lata brutalnie rozprawiły się z tą wizją i to z obu stron. Polska pokazała, że może być krajem ambitnym, aspirującym do roli jeśli nie lokalnego mocarstwa, to na pewno lidera, nadającego ton polityce regionu, a zarazem rozwijającego się w szybkim tempie gospodarczo wbrew licznym przeciwnościom. Niemcy odwrotnie, ulegając szaleństwu zielonych ideologii, a zarazem uzależniając się od nieprzewidywalnej Rosji, zafundowały sobie kilka powiązanych ze sobą kryzysów – gospodarczych, energetycznych i społecznych.

Dość tylko wspomnieć, ze cyfryzacja usług publicznych na naszym poziomie jest dla Niemiec czymś od lat nieosiągalnym. I o to, gdy wreszcie udaje nam się wybijać z trudem na tę samodzielność, przychodzą ludzie zaślepieni swoją wizją, nie tylko szkodliwą dla Polski, lecz niemającą już żadnego pokrycia w faktach, i zaczynają ją realizować, zwijając inwestycje, dusząc CPK, rezygnując nawet z ważnych elementów obrony kraju w sytuacji zagrożenia wojną.

Sienkiewicz, a jak widać wraz z nim cała ekipa Tuska, przespał tę gwałtowną zmianę. W efekcie jesteśmy znów spychani do roli giermka sąsiada, który sam w międzyczasie okazał się być kolosem na glinianych nogach. Wizja politycznie i kulturowo nie do obrony, w międzyczasie straciła resztki jakiegokolwiek uzasadnienia ekonomicznego. Pora się obudzić z tych snów o cudzej wielkości.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

Krzysztof Karnkowski