- To jest rekord świata, że rząd Donalda Tuska jeszcze nie powstał, a już ma swoją pierwszą aferę, która mogłaby się kwalifikować na chociażby obiekt zainteresowania komisji śledczej - powiedział poseł PiS Marcin Horała. Polityk podkreślił, że domaga się, by opozycja jednoznacznie ujawniła, kto jest rzeczywistym autorem projektu ustawy wiatrakowej.
Grupa posłów Polski 2050-TD i KO 28 listopada wniosła do Sejmu projekt nowelizacji ustawy dot. wsparcia odbiorców energii, przedłużający zamrożenie cen energii do 30 czerwca 2024 r., który zawiera także przepisy liberalizujące stawianie farm wiatrowych i wiatraków w Polsce.
Posłowie PiS Marcin Horała, Dorota Arciszewska-Mielewczyk oraz Kazimierz Smoliński zwołali w poniedziałek w Gdyni konferencję prasową w sprawie zamrożenia cen energii i tzw. ustawy wiatrakowej.
Według Horały, to jest rekord świata, że rząd Donalda Tuska jeszcze nie powstał, a już ma swoją pierwszą aferę, która mogłaby się kwalifikować na chociażby obiekt zainteresowania komisji śledczej.
"Afera jest wielowątkowa. Jest chaos komunikacyjny. Wiele wątków pojawia się w debacie publicznej, stąd konieczność, żeby je usystematyzować"
"Sam fakt doklejenia, dołączenia do czegoś co powinno być prostą ustawą mrożącą ceny energii, dołączenie do tego projektu, skomplikowanych, wielowątkowych przepisów dotyczących energetyki wiatrowej, które gdyby nie czujność posłów PiS, to by się - taka pewnie była nadzieja, żeby się odbiorcy nie zorientowali w zamieszaniu co tam się znajduje. Co nam się próbuje 'sprzedać' i żeby zbudować szantaż polityczny: ktoś kto się sprzeciwia tym rozwiązaniom, to jest przeciwny zamrożeniu cen dla Polaków" - zauważył Horała.
"Nic bardziej mylnego. Powinny być dwa oddzielne projekty: jeden krótki dotyczący zamrożenia cen energii. Ale i to mrożenie cen energii jest tylko do połowy roku, do czasu, aż opozycja ma wygrać wybory samorządowe, czy do europarlamentu, a później niech Polacy od połowy roku płacą wyższe ceny energii. My się na to nie godzimy. Taka decyzja powinna być podjęta na cały rok"
Jak podkreślił, w projektach PiS wydatki na dofinansowanie miały być pokryte z zysków koncernów energetycznych.
Zdaniem Horały, w projekcie obecnej opozycji koncerny, głównie niemieckie, zostały wyłączone, a cała część kosztów ma na siebie wziąć polski Orlen, który za chwilę ma konkurować z nimi na kontrakty na morską energetykę wiatrową ma inwestować w nowe odnawialne tanie źródła energii.
"Orlen będzie wydrenowany z kapitału i nie będzie mógł tego robić, a jego konkurencja, niemieckie koncerny będzie mogła polskie przedsiębiorstwo wypierać z rynku" - stwierdził Horała. Jak dodał, na koniec to Polacy w rachunkach w energii na stacjach benzynowych będą mieli za to zapłacić.
Horała zauważył, że w ustawie pojawia się też kwestia uciążliwości dotycząca odległości wiatraków od zabudowań mieszkalnych. Jak dodał, zastrzeżenia budzi też wiek urządzeń montowanych w Polsce, by dokonać zmian korzystnych dla niemieckich koncernów ze szkodą dla Polski.
Arciszewska-Mielewczyk stwierdziła, że nie wiadomo, kto składał projekt ustawy "wiatrakowej", bo nikt się do tego kukułczego jaja nie przyznaje. Podkreśliła, że chce aby marszałek Hołownia przedłożył do głosowania projekt PiS w sprawie zamrożenia cen na energię elektryczną.
"Domagamy się, żeby opozycja jednoznacznie ujawniła, kto jest rzeczywistym autorem tych zapisów, kto do nich z tymi zapisami przyszedł i jakich argumentów użył, żeby dali swoją twarz i te niekorzystne zapisy dla Polaków forsował"