Koszt wykupienia uprawnienia do emisji CO2 dalece przewyższa już koszt produkcji samej energii. O tym, jak unijny system ETS drenuje kieszenie gospodarek Wspólnoty, mówił w Sejmie Janusz Kowalski. - Polska tylko w tym roku, tylko z tego tytułu, straci 25 miliardów złotych - mówił, apelując jednocześnie do opozycji.
- Porozmawiajmy o cenach. Wyprodukowanie jednej megawatogodziny (MWh) w elektrowni Turów kosztuje 140 złotych - rozpoczął Kowalski.
- Do tej jednej MWh trzeba dokupić uprawnienie do emisji CO2, które dzisiaj kosztuje 81 euro, czyli 360 złotych. Dwa lata temu to było 25 euro. Sześć lat temu - siedem euro - mówił dalej.
- Jeżeli chcemy rozmawiać poważnie to apeluję do szanownej opozycji, aby cofnęła swoje stanowisko z 9 grudnia 2021 roku i poparła Zjednoczoną Prawicę, aby obniżyć największy parapodatek, nakładany na polską energię i ciepło
- apelował Kowalski.
Tego dnia większość sejmowa przyjęła uchwałę „wzywającą państwa UE do zawieszenia unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS)”.
„System stał się ogromnym zagrożeniem dla Polski po przyjęciu i wdrożeniu nowych narzędzi polityki klimatycznej, które zaakceptował rząd podpisem ówczesnego premiera Donalda Tuska na szczycie Rady Europejskiej w marcu 2014 r. Spekulacyjna konstrukcja EU ETS prowadzi do bezprecedensowych wzrostów cen energii, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski i całej Unii Europejskiej”
- zaznaczono wówczas w dokumencie.
- Energia z dnia na dzień spadłaby o 30 procent. Tym parapodatkiem jest unijny system handlu emisjami - przekonywał dalej polityk Solidarnej Polski.
Przyznał na koniec, że „polska gospodarka tylko w tym roku, tylko z tego tytułu, straci 25 miliardów złotych”.