"Starosta zielonogórski z PO podczas rozmów o przekazaniu dokumentów dotyczących przejęcia kompetencji przez prezydenta Miasta Zielona Góra nie poinformował o odpadach niebezpiecznych w Przylepie i zagrożeniu" – oznajmił dziś podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Zielona Góra zastępca prezydenta miasta Krzysztof Kaliszuk. Jak dodał - informacja została przekazana, owszem, ale "dopiero po połączeniu, kiedy nie ma żadnej reakcji ze strony starostwa, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska informuje prezydenta miasta”.
W trakcie zwołanej dziś nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Zielona Góra w związku z pożarem w Przylepie radni i mieszkańcy mieli możliwość wysłuchania informacji przedstawicieli: Państwowej Straży Pożarnej, SANEPID-u, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, prezesa Zielonogórskich Wodociągów i Kanalizacji, dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego UM Zielona Góra, oraz władz miasta.
Władze Zielonej Góry zaprezentowały w trakcie sesji prezentację ze zdjęciami dokumentów, które obrazowały sytuację w Przylepie od 2012 roku.
Zastępca prezydenta Zielonej Góry Krzysztof Kaliszuk prezentując dokumenty podkreślił, że „w latach 2012-2014, kiedy były wydawane pozwolenia na składowanie odpadów, Zielona Góra była w starych granicach, sołectwo czy miejscowość Przylep należała do gminy Zielona Góra, a gmina Zielona Góra działała w strukturach powiatu zielonogórskiego i to starosta powiatu zielonogórskiego był odpowiedzialny za wyrażenie zgody, lub nie na składowanie odpadów”.
Kaliszuk tłumaczył, że dokładnie na początku grudnia 2012 roku, po 21 dniach rozpatrywania wniosku firmy Awinion, starosta zielonogórski wydał pozwolenie na składowanie odpadów na okres trzyletni, a więc do grudnia 2015 roku.
„Starosta zielonogórski, podkreślę należący do Platformy Obywatelskiej, a dlatego to podkreślam, ponieważ od rozpoczęcia pożaru to działacze Platformy Obywatelskiej tak na poziomie regionalnym, jak i lokalnym, zaatakowali prezydenta miasta jako odpowiedzialnego za tę sytuację"
Kaliszuk wskazał, że okres ważności tej decyzji upływał w grudniu 2015 roku, a więc „wówczas kiedy miasto już przejęłoby tę jakby jurysdykcje nad tym składowiskiem. Dlatego też jest niesamowicie dziwne, że na ponad rok przed upływem tego terminu, a więc w czasie mówimy dokładnie o wrześniu roku 2014, firma Awinion występuje do starosty Ireneusza Plechana o uchylenie dotychczasowej decyzji i wydanie nowej na okres 10 lat, nowej i też z nowymi kodami niebezpiecznych odpadów - prawie 1000 jest ich przedstawionych”.
Kaliszuk zaznaczył, że w tym czasie - we wrześniu 2014 roku – było już po referendum połączeniowym Miasta i Gminy Zielona Góra, po lipcowej decyzji Rady Ministrów o połączeniu Miasta i Gminy.
„A więc we wrześniu 2014 roku starosta zielonogórski rozpatrując wniosek, który wydłuża dotychczasową działalność składowiska z roku 2015 na rok 2024 ma pełną świadomość, że będzie to okres, w którym funkcję starosty dla tego obszaru będzie pełnił prezydent Zielonej Góry. Miasto Zielona Góra prowadzi w tym czasie, od czasu referendum, czyli od maja 2014 roku do grudnia 2014 roku, robocze rozmowy związane z przejęciem całej działalności tak gminy jak, i powiatu”
Przypomniał, że dokładnie 9 października 2014 roku, odbyło się w Zielonej Górze spotkanie zespołu roboczego dotyczącego ochrony środowiska.
„Podczas tych rozmów mówiących o przekazaniu wszystkich spraw, w punkcie dotyczącym zagrożeń i problemów w zakresie środowiska nie ma żadnego. Jedyny problem, który był przedstawiony przez starostwo - to jest brak miejsca w pomieszczeniu do dokumentacji, która zostanie przekazana z powiatu. Chodziło o to, żebyśmy jak najszybciej przejęli teczki, natomiast nie została nam przekazana informacja, że dwa tygodnie wcześniej 22 września została wydana nowa decyzja 10-letnia. Decyzja, o którą za zawnioskowała firma Awinion 15 września - a więc decyzja została wydana w ciągu 5 dni roboczych. Pięć dni roboczych wystarczyło, żeby przeanalizować cały wniosek na prawie 1000 różnych odpadów niebezpiecznych, przeanalizować, czy to co się działo przez ostatnie dwa lata jest właściwe i dokonać analizy, czy należy tę decyzję podjąć pozytywną czy nie”
Dodał, że obecnie można usłyszeć decyzje polityków, „że starosta nie miał żadnego wyboru, że musiał taką decyzję wydać. Otóż prawo, które wówczas obowiązywało, dzisiaj jest jeszcze bardziej surowe, ale wówczas ono mówił (…), że 'właściwy organ odmawia wydania zezwolenia na zbieranie odpadów lub zezwolenia na przetwarzanie odpadów w przypadku gdy zamierzony sposób gospodarowania odpadami mógłby powodować zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi, dla środowiska”.
„Wystarczyło pojechać tam, zobaczyć co się dzieje i wówczas żaden urzędnik, żaden starosta nie śmiałby nawet takiej decyzji wydać. Ponieważ w dwa miesiące w asyście policji pracownicy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska byli tam - dokładnie 5 grudnia 2014 roku - byli tam i co stwierdzili? Magazynowanie odpadów przed bramą wjazdową, nieprzeznaczony cel, magazynowanie odpadów w sposób umożliwiający ich zmieszanie, brak wyposażenia hali magazynowej w wanny ociekowe, brak środków do likwidowania wycieków substancji niebezpiecznych, rozszczelnienie pojemników beczek, w których magazynowane były odpady - a więc starosta nie dopełnił obowiązku sprawdzenia tego, co się dzieje i 5 dni mu wystarczyło na, to żeby wydać pozwolenie na 10 lat. I nie poinformował – mimo, że byliśmy w stałym kontakcie roboczym od poziomu starosty, prezydenta, poprzez naczelników, dyrektorów, nie poinformował nas (co zresztą poświadcza notatka ze spotkania roboczego 9 października), że tego typu decyzję wydał”
Dodał, że starosta wydając decyzję wyraził zgodę na składowanie tam m.in. „odpadów z przeróbek rud siarczkowych powodujących samoczynne zakwaszenie środowiska w czasie składowania, odpadów z rotacyjnego wzbogacania ród siarkowych zawierających substancje niebezpieczne, odpadów z odtłuszczania zawierających rozpuszczalniki, odpadów z alkalicznego oczyszczania paliw, ropy naftowej zawierającej kwasy, zużytych naturalnych materiałów filtracyjnych, kwaśnej smoły, odpadów azbestowych elektrolizy, węgla aktywnego z produkcji chloru, roztworów i kwasów np. kwas siarkowy, nieorganicznych środków ochrony roślin np. pestycydy, środków do konserwacji drewna”.
„I starosta zielonogórski wiedząc, że za trzy miesiące stanie się to terenem Miasta Zielona Góra wydaje taką zgodę, nie korzystając z prawa do odmowy, i nie informuje o tym władz miasta. Jednocześnie informacja o składowaniu tych odpadów dociera w październiku 2014 roku do marszałka województwa lubuskiego”
Jak tłumaczył, „Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego w dniu 16 października 2014 roku przekazuje całą listę ponad 400 rodzajów odpadów składowanych w Przylepie. Przekazuje, ponieważ firma Awinion dała to do marszałka wielkopolskiego, natomiast on przekazał zgodnie z miejscem składowania do pani marszałek województwa lubuskiego” – podkreślił.
Kaliszuk dodał, że firma Awinion w czasie swojej działalności w latach 2012-2017 miała obowiązek sporządzenia 6 sprawozdań rocznie – sporządziła, jak przekazał Kaliszuk – jedynie dwa. Dodał, że nie spotkało się to z żadną reakcją marszałka województwa lubuskiego, a miasto dowiedziało się o tym fakcie w 2018 roku.
„15 grudnia Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska skierował wniosek do starosty zielonogórskiego - 2014 roku, a więc w trakcie, kiedy była to jeszcze gmina Zielona Góra i teren starosty - że w związku z przeprowadzoną kontrolą i wizją lokalną 5 grudnia 2014 roku jest tam działanie niezgodne z prawem i domaga się natychmiastowego uchylenia pozwolenia od starosty. Co starosta robi? Nic, nawet nas nie informuje o tym. Dopiero po połączeniu, kiedy nie ma żadnej reakcji ze strony starostwa, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska informuje prezydenta miasta”
Drugi z zastępców prezydenta Zielonej Góry Dariusz Lesicki odniósł się do kolejnych etapów sytuacji w związku ze składowiskiem w Przylepie. Wskazał, że informacje z WIOŚ o tym niebezpiecznym składowisku miasto otrzymało na początku lutego 2015 roku.
„10 lutego 2015 roku miasto wystąpiło do starosty o udostępnienie dokumentacji. Podjęliśmy natychmiastowe działania, które miały na celu zweryfikowanie stanu faktycznego w tym obiekcie, i w tym momencie podjęliśmy kolejne działania, które były związane przede wszystkim z tym, aby doprowadzić do jak najszybszego cofnięcia, bez odszkodowania, decyzji na prowadzenie tego składowiska. Oczywiście cała procedura, która zaczyna się w układzie biurokratycznym, była prowadzona w sposób taki, aby jak najszybciej po pierwsze wezwać Awinion jako firmę, która te niebezpieczne substancje tam złożyła, do ich usunięcia - oczywiście to nie udało się w żaden sposób, ponieważ firma ta nie funkcjonowała”
Dodał, że prezydent miasta dwukrotnie występował z wnioskiem o nałożenie grzywny po 50 tys. zł w celu przymuszenia – „niestety dostaliśmy informację z urzędu skarbowego w Chodzieży, że niestety adresat jest nieznany”.