Donald Tusk 15 marca był na Węgrzech, aby wspomóc zjednoczoną opozycję. Jak się okazało, jego poparcie na nic się zdało, podobnie jak wspieranie koalicji Europejskiej i Obywatelskiej oraz Rafała Trzaskowskiego. – Ojciec porażki. Gdzie się pojawi, tam jest spalona ziemia – twierdzi Dominik Tarczyński z PiS.
Donald Tusk brał udział we wszystkich ostatnich kampaniach wyborczych w Polsce. Przed wyborami w 2019 r. do europarlamentu z jego udziałem odbyło się pamiętne wydarzenie, po którym najczęściej komentowało się słowa Leszka Jażdżewskiego, który porównał katolików do świń. Tusk był wtedy w Warszawie, a wsparcia zjednoczonej opozycji udzielał również na wiecach. W 2019 r. poparcie skończyło się dwiema spektakularnymi porażkami.
Podobnie było w 2020 r., kiedy wspomógł Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Ten mimo dobrego wyniku o włos przegrał z urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą. Tusk nie pomógł również zjednoczonej węgierskiej opozycji, która przegrała boleśnie z Fideszem Viktora Orbana. Mimo to lider Koalicji Obywatelskiej nadal rości sobie prawo do narzucania własnej woli całej opozycji.
Tusk znów mówi o konieczności połączenia się w jeden blok. Tego jednak nie chcą już słuchać nawet w jego partii. Wczoraj w TVN24 sceptycznie do pomysłu odniósł się Jerzy Buzek. – Jeśli mamy koalicję bliskich sobie partii, jesteśmy w stanie wypracować w czasie wyborów pewien front wspólny, główne założenia polityki na po wyborach, to może być duży sukces. Ale jeżeli są wszyscy i mają tak bardzo różne poglądy, to ludzie przestają nam wierzyć. Nie jestem zwolennikiem takiej koalicji, bo jednak ludzie zaczynają mieć wątpliwości i pozostają w domu – stwierdził Buzek.
Mimo doświadczeń z niedawnej przeszłości Tusk nadal forsuje jeden blok. – Dziś, jeśli policzymy poparcie dla demokracji w Polsce, jest wyraźnie wyższe niż dla PiS. Jeśli będziemy zjednoczeni, będziemy mieć większe szanse – powiedział wczoraj w Starachowicach. Politycy PiS, którzy drwią już z lidera PO, mówią o „klątwie Tuska”, ale również o stracie instynktu politycznego. – Trudno mu odejść od koncepcji, którą założył sobie dużo wcześniej i którą za wszelką cenę próbuje realizować. Prawda jest taka, że to człowiek, który nie umie przyjąć porażki, a jednocześnie pogodzić się z tym, że na opozycji są też inni. Wszystkich stara się więc sobie podporządkować i ich pozbyć – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie” Anna Kwiecień z PiS. – To już człowiek bez instynktu politycznego. Pojechał na Węgry, aby fotografować się ze skrajną prawicą z Jobbiku, co najlepiej pokazuje, że nie ma już wyczucia – dodaje posłanka.