PiS rozstawił miny, a Donald Tusk stanie przed dylematem, czy użyć niedemokratycznych metod, aby przywrócić w końcu demokrację w Polsce. Takie tezy niesie w świat prof. Klaus Bachmann z Uniwersytetu SWPS w Warszawie na łamach portalu "Berliner Zeitung". Publicysta powiela narrację polityków polskiej opozycji i uszczypliwie podważa wiarygodność prezydenta Andrzeja Dudy.
Bachmann w tekście stawia tezy, że Polska za rządów PiS jest jak dyktatura Władimira Putina. - Tym, co odróżnia demokrację od dyktatur, są instytucje, które zapewniają, że państwo nie może arbitralnie atakować swoich obywateli [...]. W Polsce nie jest to już możliwe - pisze.
"Teraz nad Wisłą rozpoczyna się unikalny w skali światowej eksperyment, który mógłby być nauczką dla wielu innych krajów: demokratycznie wybrana koalicja partii demokratycznych próbuje przy pomocy niedemokratycznych środków przywrócić kraj do demokracji"
Publicysta wymyśla przeszkody, przed którymi stanie rząd Donalda Tuska w drodze do rzekomego wprowadzenia demokracji w Polsce. - Odkąd stało się jasne, że partia [PiS] przegra wybory, dosłownie umocniła się, pozostawiając swoim następcom pole minowe, które teraz ma wybuchnąć falami - twierdzi. Według niego, po przejęciu rządu szef PO... stanie przed dylematem, "czy stać się bezsilnym władcą, czy też niedemokratycznymi metodami przywrócić kraj do demokracji".
Pisze też o komisji ds. wpływów rosyjskich, którą nazywa "polowaniem na czarownice", i twierdzi, że Tusk mógł po odwołaniu jej członków powołać swoich i zakazać liderom PiS prowadzenia działalności politycznej. Jednocześnie stwierdza, że szef PO nie zrobił tego, aby pójść na wyimaginowany kompromis z prezydentem Andrzejem Dudą, by ten go wskazał na premiera, mimo zaleceń komisji.
Bachmann powiela także tezy polityków Platformy odnośnie kierownictwa NBP. Twierdzi, że teraz gwarantuje ono "utrzymanie władz przez jedną partię, a nie stabilność monetarną". Rzuca też poważne oskarżenia wobec Adama Glapińskiego.
- W swojej miłości do PiS jego (NBP - przyp. red.) szef i większość członków Rady Narodowego Banku Polskiego posunęli się nawet do celowego osłabienia polskiej waluty, mimo że mają konstytucyjny mandat do jej wzmocnienia. I podsyciły inflację, wbrew nakazowi jej zwalczania - pisze.
"Można zauważyć, że zagrożenie, jakie dla demokracji stanowią partie populistyczne, nacjonalistyczne i autorytarne, nie znika po ich wykluczeniu. Państwo stworzone w wyniku ich machinacji może rządzić bez ograniczeń. A dla następców, którzy są rzeczywiście demokratyczni, istnieje wtedy wielka pokusa, aby po prostu skierować całą swoją władzę przeciwko poprzednim władcom – i w ten sposób upodabniać się coraz bardziej do nich"