Torturowane i pozbawiane godności kobiety. Ksiądz aresztowany w Wielki Czwartek, w święto ustanowienia kapłaństwa. Zarówno wybór ofiar, jak i powrót metod z czasów stalinowskich, a w końcu lista sędziów, prokuratorów i urzędników, którzy wzięli udział w tej operacji, pozwala nam wyciągnąć wnioski z tego, co się stało. Za rządów PiS pierwszy raz od 1943 roku, gdy w Związku Sowieckim powołano obecny wymiar sprawiedliwości, jego wpływy zostały naruszone. Oni mszczą się według wypracowanych przez dziesięciolecia schematów, bo nic innego nie potrafią. I boją się też tego samego. Przetrzymanie przez miesiąc listu z namalowaną przez ich ofiarę ikoną Matki Boskiej Więziennej mówi o nich równie wiele co tortury - pisze Piotr Lisiewicz w "Gazecie Polskiej".
Ks. Tadeusz Magas odprawiał 13 grudnia 1981 roku mszę o 7 rano. Ogłosił wiernym, że wprowadzony został stan wojenny. I powiedział, że zamiast kazania na kolanach zostanie odśpiewana suplikacja. Po mszy zgłosili się do niego starsi wierni, którzy pamiętali, że gdy Niemcy napadły na Polskę, robili dokładnie to samo. W lipcu 2024 roku kapłan-legenda, kolega błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki, pojawił się pod siedzibą PO w Poznaniu.
I znów zaintonował: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny, zachowaj nas Panie”.
– Czuję się za to odpowiedzialny, tam jest kapłan, który jest więziony, jest poniżany. Musimy się z nim solidaryzować, powiedzieć mu: jesteśmy razem z Tobą. A tym wszystkim panom i paniom, które tym zarządzają, powiedzieć, że się skompromitowali. Ja myślałem, że skoro oni tam bywali, w tej Brukseli, to czegoś się nauczyli. A nie nauczyli się nic
– mówi „Gazecie Polskiej” legendarny kapłan. Przypomina też, jak po 13 grudnia 1981 roku postanowił bronić krzywdzonych. O 4 w nocy zapukała do jego okna Bożena, żona przyszłego profesora Stanisława Mikołajczaka:
– Zapłakana, roztrzęsiona dziewczyna mówi: Aresztowali Staszka. Przyjechali, wzięli go jak bandytę, jak jakiegoś złoczyńcę, na oczach dzieci. Dzieci się zerwały i patrzyły, jak ojca wyprowadzają, porządnego człowieka.
Wstrząsający list Urszuli, urzędniczki torturowanej w areszcie, to bliźniaczo podobny opis:
Tak zaczęła się jej gehenna. Kobieta w swoim liście zrelacjonowała, jak była traktowana po zawiezieniu przez ABW na tzw. dołek, tj. do Policyjnej Izby Zatrzymań:
Napisała również, że czasem na wizytę w toalecie musiała bardzo długo czekać, a miała chory pęcherz. „Gdy zrobiło mi się niedobrze i poprosiłam o wyjście z celi do toalety, żeby zwymiotować, policjant odpowiedział: »Teraz nie możesz, wal na podłogę«” – napisała. Oprócz tego, z listu kobiety wynika, że aby dodatkowo ją zastraszyć, zajęto hipotekę jej domu i mieszkania. Dodała, że „nie ma wątpliwości, że jej sytuacja może w obecnym układzie zmienić się tylko wówczas, gdy obciąży zeznaniami moich byłych przełożonych, a żadna merytoryczna argumentacja nie wchodzi w grę”.
Kobiecie przez miesiąc nie pozwalano skontaktować się z najbliższą rodziną (mężem i dzieckiem), nie reagowano na jej prośby o czyste ubrania, bieliznę. Portal niezalezna.pl dotarł do listu wysłanego przez ojca Urszuli, Andrzeja Skrzetuskiego. „Ikona Matki Boskiej Więziennej, narysowana na Dzień Matki, przez moją córkę Urszulę, aresztowaną podobnie jak ksiądz Olszewski i jej koleżanka Karolina, za rzekome nieprawidłowości przy przyznawaniu dotacji dla fundacji „Profeto” na budowę ośrodka pomocy dla ofiar przestępstw. Tymczasem wszystko odbyło się zgodnie z prawem, a ośrodek jest już prawie gotowy”– napisał ojciec aresztowanej urzędniczki.
Przesłanie obrazka Matki Boskiej Więziennej było dla władzy niebezpieczne, bo przywracało jej ludzką godność. Ludzie, którzy słyszeli, że to jakaś anonimowa urzędniczka, która według władzy dopuściła się przestępstw, nagle dowiadywali się, że to osoba, która coś czuje. A było to już po ujawnieniu relacji ks. Olszewskiego, więc w głowach ludzi mogłyby się rodzić nieodpowiednie pytania.
Dalej w liście ojca czytamy:
To list ks. Olszewskiego był pierwszy. Po nim Polacy w wielu miastach wyszli na ulicę, co dodało nadziei zastraszanym i torturowanym kobietom. Ks. Michał pisał: „Zawieziono mnie na »dołek«. Od 6 rano, przez cały dzień (nawet przy czynnościach fizjologicznych) byłem skuty. Ani na chwilę nie zdjęto mi kajdanek. Usłyszałem, że o tej porze nie ma ani kolacji, ani wody. Ubłagałem pół butelki wody z kranu, przyniesionej w butelce, która stała w celi. Rano, kiedy prosiłem, by zaprowadzono mnie do WC, usłyszałem: »Lej do niej«” – relacjonował.
„Gdy wróciłem do celi, posprzątałem ją po poprzednim lokatorze i padłem jak nieżywy. Po krótkiej chwili nagle zapaliło się światło. Okazało się, że jestem pod »specjalnym nadzorem«. Stąd kamera, kajdanki, nawet przy przejściu na spacerniak, odizolowanie od innych (…), budzenie światłem przez całą noc, co godzinę! Tak było przez pierwsze dwa tygodnie”
Kto zajmuje się sprawą? Jak informowaliśmy to prokurator Piotr Woźniak, który kilkanaście lat temu nadzorował sprawę Piotra Staruchowicza, kibica Legii Warszawa, nazywanego osobistym więźniem Donalda Tuska, dziś znów zajął się przeciwnikami premiera. Przypomnijmy, że „Staruch” został prawomocnie uniewinniony, a zeznania świadka koronnego, któremu uwierzył prokurator Woźniak, okazały się kompletnie niewiarygodne. I to potwierdzały media ponad podziałami. „Kompromitacja prokuratury! Staruch niewinny!” – oceniał pracę Woźniaka „Super Express”. „Czyli facet w areszcie siedział za niewinność. Kto mu zwróci życie? A świadek koronny dalej taki wiarygodny?” – pytał Krzysztof Stanowski. Nawet Janusz Schwertner z Onetu pisał później o pomówieniach Haniora, odnosząc się do spraw Maćka Dobrowolskiego i Piotra Staruchowicza w artykule „Kto okradł z życia złych chłopców z Legii”.
30 stycznia 2024 roku prokurator generalny Adam Bodnar powołał zespół śledczy, który znowu zajmuje się przeciwnikami Tuska, tym razem tymi z podlegającego ministrowi Zbigniewowi Ziobrze Funduszu Sprawiedliwości. W jego skład wchodzi prokurator Piotr Woźniak. I znowu w sprawie pojawia się – tym razem – mały świadek koronny, nazywany potocznie 60-tką. – Prokurator Woźniak to główny autor obu śledztw, choć formalnie zespołem kieruje prokurator Marzena Kowalska – twierdził nasz informator.
Lista sędziów, którzy zajmują się sprawą księdza Michała Olszewskiego, wbija w ziemię. Liczba „przypadków” robi wrażenie co najmniej niesamowite.
30 kwietnia sędzia Piotr Kluz, były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, odrzucił zażalenie ks. Olszewskiego na zatrzymanie. Nie znalazł powodu, by wykluczyć się z orzekania ze względu na brak obiektywizmu. „Nie dopatruję się tutaj możliwości sformułowania zarzutu braku bezstronności ze strony sędziego w oparciu o tę argumentację. Mówimy o wiceministrze w rządzie, natomiast ten fakt trzeba powiązać z jakimiś okolicznościami, które by wskazywały, że osoba sędziego może być stronnicza. Takich elementów nie dostrzegam” – bronił Kluza… prokurator Woźniak.
20 czerwca o przedłużeniu aresztu dla ks. Olszewskiego o 3 miesiące zdecydowała sędzia Anna Kuzaj z Iustiii. Jako przedstawicielka stowarzyszenia walczącego z reformami Ziobry również nie znalazła powodów, żeby zrezygnować z orzekania.
18 lipca Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrzy kolejne zażalenie obrony na decyzję o przedłużeniu aresztu ks. Olszewskiego. Sprawę poprowadzi sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak – ustaliła „Gazeta Polska Codziennie”. Sędzia wróciła do orzekania w wydziale karnym jesienią ubiegłego roku.
Wcześniej została karnie przeniesiona do wydziału pracy, ponieważ uchylała orzeczenia sędziów powołanych przez nową Krajową Radę Sądownictwa sformowaną w 2018 roku i odmawiała orzekania z nimi. Do momentu zamknięcia tego wydania „GP” również nie znalazła powodu, by wyłączyć się z postępowania.
🚨.@gazeta_wyborcza, która udzieliła swoich łam ludobójcy Putinowi w kluczowym momencie budowania jego Resetu z Tuskiem, wysłała do mnie i do @Cenckiewicz pytania, które tu zamieszczam.
— michal.rachon (@michalrachon) July 20, 2024
🚨Odpowiedź brzmi tak: Szczegóły umów mojej firmy producenckiej z TVP są objęte tajemnicą.… pic.twitter.com/QPu8OotJ0q