KSIĄŻKA | ZGODA - rząd i służby Tuska w objęciach Putina Zamów zanim Tusk zakaże tej książki!

GPC: To był atak na referendum. Następne mogą być wybory

Podczas październikowego referendum doszło do licznych i poważnych nieprawidłowości. To jest poza sporem. Co jednak zrobi Sąd Najwyższy? Czy uzna tysiące protestów i nakaże powtórzenie głosowania? Są do tego podstawy. „Zachowanie członków komisji wyborczych niewątpliwie miało wpływ na frekwencję” – mówi „Codziennej” poseł Arkadiusz Czartoryski. Z kolei politolog dr Andrzej Anusz uważa, że SN będzie musiał – bez względu na podjętą decyzję – precyzyjnie ją uzasadnić.

Wybory. Urna wyborcza
Wybory. Urna wyborcza
fot. Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

W ciągu konstytucyjnych zachowań obywateli referendum jest nawet przed wyborami. To forma bezpośredniej demokracji i jej naruszenie świadczy o złej intencji”

– podkreśla w rozmowie z „Codzienną” mecenas Marek Markiewicz.

„A jeżeli wcześniej były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński udzielał wywiadu, że on do takiego referendum nie przystąpi, wskazywał, kiedy ono może być nieważne, a nawet kiedy można przedrzeć głos wyborczy, to to już jest dowód, że to nie był przypadek, bo w różnych częściach kraju obserwowano te same wydarzenia”.

Ile protestów wpłynęło do Sądu Najwyższego?

We wtorek portal Niezależna.pl ujawnił, że do Sądu Najwyższego wpłynęło ponad 2 tys. protestów dotyczących przebiegu referendum, a właściwie zachowania członków komisji wyborczych, które miało wpływ na decyzje wielu osób, a tym samym referendalną frekwencję.

Teraz mamy oficjalne potwierdzenie z Sądu Najwyższego. Jak nam przekazał rzecznik SN, sędzia Aleksander Stępkowski, wpłynęło 1177 protestów przeciwko ważności wyborów i 2290 przeciwko ważności referendum.

„Ze względu na krótszy termin podjęcia uchwały w przedmiocie ważności referendum, obecnie sędziowie zajmują się głównie protestami referendalnymi. Dotychczas załatwiono 1326 protestów przeciwko ważności referendum, z czego dominują decyzje formalno-procesowe: 1121 protestów zostało połączonych do wspólnego rozpatrzenia, natomiast 205 protestów zostało pozostawionych bez dalszego biegu z uwagi na ich braki formalne”

– wyjaśnia rzecznik SN.

Dodając, iż „w przypadku protestów przeciwko ważności wyborów połączono do wspólnego rozpoznania 69, zaś 11 pozostawiono bez dalszego biegu”.

Sędzia Stępkowski potwierdził również, że w wielu sprawach SN wystąpił do Państwowej Komisji Wyborczej i Prokuratury Krajowej o zajęcie stanowiska. „Z reguły oznacza to, że protesty te zawierają zarzuty, które sąd uznał za wymagające bliższego zbadania” – zaznaczył.

„Praca przy rozpatrywaniu protestów przebiega w sposób niezakłócony. Z całą pewnością Izba dotrzyma terminów obowiązujących w odniesieniu do uchwał w sprawie ważności referendum i wyborów, które wynoszą odpowiednio 60 i 90 dni od ogłoszenia wyników tych głosowań” – zapewnił sędzia Stępkowski.

Ingerencja w akt wyborczy

„Jeśli przed komisją wyborczą stawała osoba wahająca się, czy wziąć udział w referendum, to pytanie o kartę w oczywisty sposób mogło wpłynąć na jej decyzję”

–  podkreśla doktor Andrzej Anusz, politolog z Instytutu Piłsudskiego w Warszawie.

Przyznaje, że sędziowie Sądu Najwyższego staną przed nie lada dylematem.

„Czy skala tych nieprawidłowości była tak duża, że mogła wpłynąć na wynik referendum? Sądzę, że tak, ale to kwestia ocenna. Gdyby sąd uznał, że było to zjawisko powszechne, a ja uważam, że takie było, to powinien unieważnić referendum”

– dodaje dr Anusz.

Atak na konstytucyjną instytucję

Mecenas Marek Markiewicz przyznaje, że wspierał jednego z wyborców w sporządzeniu protestu wyborczego, który finalnie trafił do Sądu Najwyższego.

„Zjawisko dostrzeżone w komisjach wyborczych było podyktowane świadomym działaniem i złą wolą, zdyskredytowania instytucji demokratycznej”

– zaznacza prawnik.

 Co teraz może zrobić Sąd Najwyższy? Bo dotychczas bardzo często, niemal po każdych wyborach, w przypadku poszczególnych protestów stwierdzał, że niby jest on zasadny, doszło do nieprawidłowości, ale nie miały one wpływu na ostateczny wynik wyborów.

„Albo formuła »ostatecznie nie narusza prawa«. W tym przypadku jednak nie sądzę, aby Sąd Najwyższy mógł uciec w formułkę nazbyt ogólną, bo to miało miejsce w całym kraju”

– podkreśla mecenas Markiewicz, który zwraca uwagę, że Sąd Najwyższy nie musi unieważniać referendum w całym kraju, może także w poszczególnych okręgach.

A czy sprawą powinna zainteresować się również prokuratura?

„Gdyby ktoś zadał sobie pytanie, jaką drogą te tysiące komisji połączył jeden duch oporu i lekceważenia dla referendum, to być może tak. Bo to wtedy byłoby karalne działanie przeciwko wyborom i referendum”

– stwierdził prawnik.

Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#wybory 2023 #referendum #Protest wyborczy

Grzegorz Broński