Parlament przyjął ustawę zakładającą finansowanie in vitro z budżetu państwa. Jeśli podpisze ją prezydent, a wiele na to wskazuje, finansowanie rozpocznie się od 1 czerwca 2024 roku. Środowiska lewicowo-liberalne wiedzą jak zagrać pod publiczkę, doskonale zdają sobie sprawę, że ustawę zapewne popiera większość Polaków. Trudno nie dostrzec w ich działaniach hipokryzji - bo jak pogodzić troskę o życie par, które nie mogą mieć dzieci z lobbowaniem na rzecz aborcji na życzenie?
Sejm uchwalił w ubiegłą środę środę nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, która zakłada refundację metody in vitro z budżetu państwa. Kilka dni temu w jego ślady poszła wyższa izba parlamentu, gdzie PiS jest również w mniejszości. Jeśli ustawa zostanie podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, finansowanie procedury medycznej rozpocznie się od 1 czerwca 2024 roku. Wiele wskazuje na to, że będziemy świadkami zgody z pierwszą ustawą rządu Donalda Tuska.
Z wypowiedzi szefa gabinetu prezydenta Marcina Mastalerka wynika bowiem, że Andrzej Duda „nie będzie blokował projektu”. Jeszcze w 2015 roku w wywiadzie dla WP przyznał, że „prywatnie jest przeciwko in vitro, ale jako prezydent poparłby je”. Refundacja in vitro była już dostępna w latach 2013-2016. Wtedy funkcjonował Rządowy program refundacji in vitro, niesłusznie nazywany Programem Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego, skoro o żadnym leczeniu niepłodności nie ma mowy. Wystarczy sięgnąć do czasopism medycznych: „Zastosowanie in vitro nie wpływa na wzmożenie płodności żadnego z partnerów, tak więc nazywanie jej metodą leczenia niepłodności w tym sensie nie jest do końca prawidłowe" - to jeden z wybranych cytatów.
Tymczasem w dużych mediach aż roi się od manipulacji, jakoby in vitro było najskuteczniejszą metodą leczenia bezpłodności. Z faktu, że dzięki in vitro rodzą się dzieci, nie wynika przecież, że sama metoda sprawia leczy pary z bezpłodności. Gdyby tak było, to po urodzeniu dziecka mogłyby one ponownie w sposób naturalny starać się o poczęcie. Oczywiście ten sprytny zabieg językowy jest potrzebny zwolennikom in vitro do zdobycia sympatii społecznej, bo skoro jakiś zabieg nazwiemy „leczeniem”, to łatwiej zdobyć dla siebie poparcie. Nie jest tajemnicą, że to lewica i liberałowie najgłośniej upominały się o finansowanie in vitro z budżetu państwa. Jest to o tyle zdumiewające, że właśnie są to środowiska, które konsekwentnie domagają się liberalizacji prawa aborcyjnego wyrażają troskę o życie dzieci poczętych metodą in vitro.
Z jednej strony mamy więc instrumentalne traktowanie życia dziecka nienarodzonego, bo bardziej od jego praw liczy się prawo kobiety do robienia tego, na co ma ochotę. Z drugiej, istnieje silne lobby tych samych środowisk na rzecz in vitro. Czy naprawdę lewicowo-liberalne środowiska nie dostrzegają hipokryzji własnych działań? Z pewnością nie mają wątpliwości etycznych, związanych z tą metodą. A przecież traktowanie in vitro jako bezproblemowego sposobu na szczęście dla tych par, które w sposób naturalny nie mogą mieć dzieci, jest dużym uproszczeniem. Na wątpliwości związane z procedurą zwraca uwagę Kościół, który jest przeciwny zapłodnieniu pozaustrojowemu.
Bp Józef Wróbel, przewodniczący Zespołu Ekspertów ds Bioetycznych KEP wskazuje, że Kościół w ocenie in vitro nie odwołuje się do argumentów religijnych, ale obiektywnych, ogólnoludzkich. - „Chodzi przede wszystkim o naruszanie godności dziecka, które w toku tej procedury traktowane jest przedmiotowo” – dodawał biskup. Kościół podkreśla, że dzięki tej metodzie dopuszcza się do poczęcia „w wyniku medycznego eksperymentu, który zakłada selekcję a nawet zniszczenie zbędnych embrionów”.
Finansowanie in vitro z budżetu państwa nie jest czymś bezdyskusyjnym, oczywistym, pozbawionym wątpliwości etycznych. Jednak też nie można przymykać oczu na fakt, że Polacy w większości popierają zapłodnienie pozaustrojowe. W całej układance duże znaczenie będzie miała decyzja prezydenta, który, mimo że sam nie jest zwolennikiem in vitro, prawdopodobnie przychyli się do głosu podpisanych pod ustawą obywateli i podpisze ustawę. Czy przedstawiciele środowisk lewicowo-liberalnych przy swoim dobrym samopoczuciu są zdolni do rozważenia, na ile popieranie in vitro stoi w sprzeczności ze stawaniem po stronie aborcji?