Zamach na Trumpa wstrząsnął Ameryką. Pokazał wyraźnie, jak głęboki jest konflikt wewnętrzny w tym państwie, jak nieprawdopodobna jest nienawiść, jaką rozkręcili Demokraci, strona wycierająca sobie wciąż usta sloganami o wolności, demokracji i tolerancji. Warto też zwrócić uwagę na to, co zamach na Trumpa mówi nam o Polsce - pisze Dawid Wildstein w "Gazecie Polskiej".
Zamach na Trumpa został potraktowany przez Platformę i jej media jako potencjalne zagrożenie. W pierwszych godzinach (do momentu potwierdzenia ofiar śmiertelnych) starano się możliwie bagatelizować to wydarzenie lub przemilczeć je. Stąd regularne używanie określenia „incydent” (to pierwsza reakcja Onetu na tę próbę politycznego mordu). Po kilku jednak godzinach nastąpiło „uspójnienie” kilku narracji. To zaś, jak one wyglądały, mówi nam bardzo wiele o „kondycji moralnej i intelektualnej” mediów PO i ich odbiorców.
Jedną z najprężniejszych farm internetowych hejterów, działających na rzecz Platformy, jest ta związana z Giertychem i jego „mediami”, takimi jak portal „Wieści”. I tym razem nie „zawiedli”. Okazało się, że zamach na Trumpa był po prostu ustawką. Mogliśmy się dowiedzieć od jednego z najbliższych współpracowników Giertycha, niejakiego Kisielewskiego, pseudonim Wiejski, że Trump złapał się za ucho przed oddaniem strzału, że krew i obrażenia byłego prezydenta USA to efekt umieszczonego za uchem miniładunku wybuchowego (takiego, jak perorował niezawodny Kisielewski, jaki mają kaskaderzy w filmach akcji). Okazało się, że „rzekomy zamach na Trumpa” to szerszy spisek złych populistów, którego wcześniejszym etapem była równie „fejkowa” próba zamordowania premiera Słowacji Fico. Natężenie tych bredni było niebywałe i aż mi głupio, że tego typu kretynizmy opisuję Czytelnikom, niemniej musimy mieć świadomość, że nie wolno tych klaunów bagatelizować. Po pierwsze, mają oni naprawdę znaczące zasięgi w internecie (nie jednostkowo, bardziej jako grupa, chociaż kanał, na którym produkował się „Wiejski”, ma 80 tys. subskrybentów!), w niektórych jego przestrzeniach potrafią kreować tematy. Po drugie – są oni w sposób oczywisty sterowani, ich „przekaz” jest wynikiem decyzji polityków PO, jest to więc istotny fakt polityczny. W końcu – pokazują nam to, jak niebywałe spustoszenie moralno-intelektualne wywołała, sączona latami, propaganda Platformy u jej odbiorców. Sytuacja z Trumpem wyraźnie udowodniła, że znacząca część zwolenników tego ugrupowania to najbardziej spiskowa i paranoiczna grupa społeczna w Polsce (zauważmy – coś, co tamta strona wciąż zarzuca prawicy). Uwięziona w groteskowych fantazmatach, zupełnie oderwana od rzeczywistości, żyjąca w ponurym świecie konspiracji, zła i szaleństwa. Przy okazji niezwykle podatna na nawet najdurniejsze teorie spiskowe – w końcu czym innym jest opowieść o polityku, który reżyseruje zamach na siebie, a czymś innym brednie, że robi to za pomocą zamontowanego za uchem miniładunku wybuchowego. Zamach na Trumpa udowodnił więc, jak skuteczne jest, iście sekciarskie, pranie mózgu, które uskutecznia PO i jaką niebywałą krzywdę robi swoim odbiorcom.
Opisana powyżej narracja skierowana jest do najtwardszego elektoratu PO, do ludzi kompletnie oczadziałych z nienawiści, gotowych uwierzyć we wszystko. Dla reszty swoich odbiorców politycy uśmiechniętej koalicji i ich funkcjonariusze medialni mieli bardziej subtelny przekaz, niemniej równie obrzydliwy, jeśli chodzi o treść. Jak już zostało powiedziane, w pierwszej chwili usiłowali możliwie zbagatelizować albo nawet przemilczeć zamach na Trumpa. Nawet po tym, gdy się okazało, że mamy do czynienia ze śmiertelnymi ofiarami wśród uczestników wiecu, mogliśmy przeczytać m.in. że właściwie z takiego karabinu, z jakiego strzelano do Trumpa, nie da się nikogo trafić, etc. Media PO robiły co mogły, by przekonać odbiorców, że to wszystko jest rodzajem jakiegoś nieudanego przypadku, który może i groźnie wyglądał, ale nie był aż tak straszny, jak chce go przedstawiać amerykańska prawica. Gdy okazało się, że ta propaganda nie wytrzymuje konfrontacji z faktami, zmieniono „opowieść”. Może zamach był, ale właściwie to wina Trumpa, tego, jak pełen jest on nienawiści, co gorsza, teraz on i reszta populistów wykorzysta to do szerzenia swojej strasznej ideologii i pogłębiania podziałów społecznych. Koronnym argumentem stało się słynne zdjęcie Trumpa wznoszącego pięść do góry, już po tym, gdy został trafiony – wywołało to oburzenie polityków „uśmiechniętej Polski”, pokazywało bowiem, ich zdaniem, zbrodnicze intencje byłego prezydenta USA.
Dochodziło do naprawdę kuriozalnych sytuacji, przykładowo zapytana o tę próbę mordu Róża Thun swoją odpowiedź sprowadziła właściwie tylko do tego gestu i swojego oburzenia nim. Nie była to jedyna „wina” Trumpa. Przykładowo w TVN poświęcano obszerne analizy temu, jak to narażał on, swoim zachowanie w trakcie i po zamachu, biednych pracowników Secret Service. Opisany powyżej absurd ciężko komentować, tak niebywale głupia była narracja mediów PO. Niemniej jej toporny przekaz był jasny – nic się właściwie nie stało, zbytnie skupienie się na tym temacie to wspieranie nowego Hitlera, jakim jest Trump. Właściwie w pewnej mierze w ten sposób media PO przyznały rację zamachowcy. Zauważmy też, jak szybko to wydarzenie zniknęło z ich pola zainteresowania. W końcu są dużo ważniejsze sprawy, jak nowy twitt Tuska. Jeśli jednak media na pasku PO wracają do tego tematu, to tak, jak kilka dni temu „GW”: przedrukowała ona tekst z USA, który udowadnia, że... Trump był przypadkowym celem zamachowca.
Okazało się więc, że dla mediów na pasku PO zamach na Trumpa stał się pretekstem do jeszcze ostrzejszego ataku na niego i jego zwolenników, jeszcze większego hejtu na nich. Przykładowo, na stronach internetowych zrzeszających sympatyków PO „królowało” zdjęcie przedstawiające niepełne uzębienie dwójki uczestników wiecu poparcia dla Trumpa. Jak widać, jedyną refleksją fanatyków PO po zamachu na Trumpa było to, że jego zwolennicy są... paskudni. Skąd u mediów PO i ich odbiorców aż taka agresja i wyparcie? Żeby to pojąć, musimy zrozumieć jedno. Zamach na Trumpa po raz kolejny dowodzi, że narracja szczujni PO, takich jak „GW”, Onet, TVN, Polityka etc., nigdy nie polegała na „sprzedawaniu odbiorcom” określonych poglądów politycznych. Oni oferują im wiarę. Rodzaj dziecinnej, prymitywnej religii. W tym świecie nie ma szarości. Jest tylko ostateczne dobro, liberalizm i uśmiech, oraz piekielne zło. Jak widać, ten niebywale uproszczony obraz rzeczywistości, w pewien sposób bajkowy, rozciąga się nie tylko na Polskę, ale i na cały świat. Tusk jest wspaniały, ponieważ jest częścią wielkiej „międzynarodówki” dobra i uśmiechu, zaś za Kaczyńskim stoją potwory mu podobne, takie jak ten straszny Trump. Nic dziwnego, że odbiorca mediów PO, którego rozumienie rzeczywistości zostało sprowadzone do opisanego wyżej, prymitywnego, zerojedynkowego schematu, nie może uwierzyć nie tylko w to, że jego strona, stojąca po stronie jasności, może uczynić cokolwiek złego. Nie potrafi też dojść do sytuacji, w której to złą stronę spotyka niezasłużona krzywda. Wszystko zaś, co psuje ten skretyniały i dziecinny manicheizm, budzi w nim tylko najgorszą agresję. Mowa tu nie tylko o anonimach z internetu. Tak samo zachowują się funkcjonariusze medialni, celebryci czy „autorytety intelektualne” na pasku PO. W związku z tym możemy być pewni jednego. Nie przyjdzie żadne opamiętanie, najmniejsza nawet próba refleksji. Jedyną „odpowiedzią” będzie jeszcze więcej głupoty, agresji i nienawiści wymierzonej w Trumpa. Oczywiście, musimy pamiętać, że nasza „liberalna i postępowa” strona, PO i jej satelity, nie działają tu samodzielnie. Ich nienawiść i głupota są efektem tej samej paranoi, jaka cechuje obecnie liberalny establishment w Brukseli i Demokratów w USA. Dlatego, mimo wielu niepokojów, jakie może budzić postawa Trumpa w niektórych kwestiach geopolitycznych, szczególnie jeśli chodzi o jego możliwy izolacjonizm, w porównaniu z tym stadem opętanych nienawiścią fanatyków, nazywających się „demokratycznymi liberałami”, jest po prostu partnerem bardziej racjonalnym.