Los partii Razem pokazuje, że w systemie władzy tworzonym przez Platformę nie ma miejsca na żadną realnie ideową grupę – prawicową bądź lewicową. Zostanie ona przez partię Tuska skonsumowana bądź zmarginalizowana, a następnie zastąpiona polityczną wydmuszką, udającą ideową, w pełni jednak kontrolowaną przez PO. Tego typu procesy są typowe dla słabiej rozwiniętych, postkomunistycznych państw naszego regionu, do których, niestety, uśmiechnięta Polska coraz wyraźniej się upodabnia - pisze Dawid Wildstein w "Gazecie Polskiej".
Uczciwie trzeba przyznać, że Razem od początku miało „na bakier” z PO, mimo początkowego poparcia dla rządu. Z czasem rozbieżności między deklarowanymi przez partię Zandberga ideami a patologiami obecnej władzy stały się tak duże, że rozłam był koniecznością. Zanim jednak do niego doszło, część posłanek Razem opuściła to ugrupowanie, tworząc grupę, która pozostanie w koalicyjnym dla PO klubie Lewicy (będącym de facto przybudówką partii Tuska).
Warto zauważyć, w jaki sposób za ten rozłam atakowana jest aktualnie partia Razem. Jest to ta sama narracja, za pomocą której opisywany jest PiS.
Okazuje się więc, że to rewolucjoniści, spiskowcy i fundamentaliści. Szczególnie obrywa się posłance Matysiak, nie tylko z powodu jej poparcia dla CPK, lecz także dlatego, że ośmieliła się dowcipnie skomentować durny twitt Tuska, a jej komentarz zebrał więcej polubień niż ten uśmiechniętego premiera. Reakcja trolli Giertycha, a także rozmaitych „ekspertów” PO, była natychmiastowa. Twitt Matysiak okazał się koronnym dowodem na to, że Razem organizuje w internecie farmy trolli, oczywiście rosyjskiej proweniencji. Nie były to jedyne „argumenty”, jakich przeciwko partii Zandberga użyły media PO. Na swoiste wyżyny wspięli się, jak zwykle, funkcjonariusze medialni z „GW”. Mogliśmy m.in. przeczytać, że Razem to niedojrzali fanatycy, tacy sami jak zwolennicy „księdza salcesona”. Okazało się nawet, że brak miliardów w budżecie na szpitale, mimo obietnic PO w tej sprawie, to wina... odejścia Razem z klubu Lewicy. Symptomatyczny jest też sposób, w jaki rozłam usprawiedliwiały posłanki, które wyszły z ugrupowania Zandberga.
Okazało się to winą skrajnej prawicy, która „rośnie w siłę”, dlatego muszą one, wspólnie z koalicją 13 grudnia, dzielnie stawić czoło temu zagrożeniu.
Zauważmy, że taki sposób legitymizacji swoich działań jest jednoznacznym atakiem na Razem, sugerującym jej – intencjonalną bądź nie – współpracę z PiS. Pomijając groteskowość tej narracji, pokazuje ona jedną ważną prawdę. Okazuje się, że „antypisowość” Platformy (a nawet szerzej: koalicji 13 grudnia) jest pustym pojęciem. PiS nie jest tak naprawdę, zarówno w retoryce, jak i w działaniu PO i jej satelitów, żadnym konkretnym bytem.
Członkiem partii Kaczyńskiego staje się każdy, kto zdecyduje się walczyć z uśmiechniętą partią, nawet jeśli jest skrajnym lewakiem. Ta amorficzność głównego wroga, wokół którego jednocześnie tworzy się cała tożsamość polityczna ugrupowania, jakim jest PO, wynika z ideowej nicości samej tej partii, przykrytej sloganami o „centryzmie” czy „dojrzałości politycznej”. Służą one tak naprawdę ukryciu jedynego celu PO, czyli władzy dla samej władzy.
Rzecz jasna partia Razem pozostaje skrajną lewicą. W związku z czym jej politycy regularnie wyzywają tych, którzy nie są dość „postępowi”, od faszystów, straszą prawicową apokalipsą, odwołują się do przerażających symboli czy ludzi. Niemniej wspomniane wątki nie wyczerpują w całości programu tej partii. Są w nim też konkretne postulaty reform, określone podejście do kwestii obyczajowych oraz roli państwa, jeśli chodzi o wyrównywanie różnic społecznych. Projekty te mogą się nam podobać bądź nie, niemniej dowodzi to, że tożsamość polityczna Razem, w przeciwieństwie do PO, oparta jest na czymś więcej niż na nienawiści i wrogu. W konsekwencji, inaczej niż ugrupowanie Tuska, nie oszukuje ona wyborców. Przykładowo Razem jest otwarcie promigrancka. Tymczasem PO usiłuje przechwycić w tej materii narrację prawicy, a jednocześnie po cichu, w przestrzeni unijnej wprowadzać rozwiązania stojące w zupełnej sprzeczności z jej słowami.
Ten element politycznej realności programu oraz jego aspekt merytoryczny musiał doprowadzić do konfliktu z Platformą. Po pierwsze dlatego, że nie można go połączyć z postulatem wojny totalnej z tymi, których wskaże PO. Jak pokazał casus Matysiak, niezależnie od różnic ideologicznych, istnieją też projekty, w których można działać wspólnie. Ogranicza to możliwość ciągłego, ideologicznego dzielenia społeczeństwa, co jest przecież podstawowym paliwem propagandy PO. Po drugie, Razem dążyło, nawet jeśli tylko w niektórych sprawach, do merytorycznej debaty, realnej rozmowy o stanie państwie i postulowanych rozwiązaniach ustrojowych. To sytuacja niebezpieczna dla PO, nie tylko dlatego, że natychmiast pokazałaby kompletną bezideowość i pustkę intelektualną tej partii. Dodatkowo wymusza na niej też konkretne deklaracje polityczne i trzymanie się ich. PO nie jest w stanie tak działać także ze względu na skrajnie klientelistyczną postawę tego ugrupowania wobec jego zagranicznych patronów i fakt, że tego typu decyzje są przez tę partię uzależniane od zmiennych w czasie oczekiwań Berlina i Brukseli. Po trzecie, każda prawdziwie ideowa formacja będzie chciała mieć narzędzia do wprowadzania swoich postulatów w życie. Tym samym nie będzie leżało w jej interesie sukcesywne osłabianie państwa, niszczenie jego instytucji, a także oddawanie kolejnych jego przestrzeni „zaprzyjaźnionym” grupom wpływu, nieważne – wewnętrznym czy zewnętrznym względem naszego kraju. Wszystkie te trzy elementy stoją w zupełnej sprzeczności z tym, jak Tusk buduje swój system władzy.
Każda partia działająca w taki sposób jak Platforma Obywatelska będzie więc dążyć do pełnego wypłukania sfery politycznej z realnych idei. Jednak część społeczeństwa polskiego nadal potrzebuje bardziej wysublimowanej narracji niż mantry o „demokracji i praworządności” i „złym, faszystowskim PiS-ie, który wprowadza dyktaturę”. Dlatego Tusk usiłuje tworzyć grupy polityczne działające na zasadzie swoistych „fałszywych flag”. Rodzaj wydmuszek ideologicznych, o ideowych hasłach i retoryce, jednocześnie w pełni przez niego kontrolowanych. Właśnie tym jest klub Lewicy, do którego uciekły posłanki z Razem. Warto zauważyć, że takie pseudoideowe formacje, których jedynym celem jest utrzymanie bezideowego obozu władzy i zablokowanie możliwości dojścia do władzy ruchów realnie reformatorskich, są typowe dla postkomunistycznych systemów władzy w państwach gorzej rozwiniętych niż Polska. Tego typu mechanizm jest też wykorzystywany przez obce państwa, finansujące rozmaite projekty i środowiska, które, we właściwych momentach, niezależnie od deklarowanej ideologii, wspierają swoich zagranicznych mocodawców. W naszym kraju w ten sposób działają Bruksela i Berlin, które, pod hasłem walki z „populizmem” i „zagrożeniem dla demokracji”, tworzą sobie tego typu nieformalne „ambasady”. Przykładowo „Krytyka Polityczna” (deklaratywnie skrajnie lewicowa, a w obecnym sporze Razem z PO stojąca po stronie tej ostatniej partii) jest jednocześnie związana splotem towarzysko-biznesowym z instytucjami europejskimi, a w każdej realnie ważnej dla UE kwestii wspiera skrajnie liberalną władzę w Polsce, tylko dlatego, że ta wysługuje się Brukseli.
Warto na koniec mieć świadomość, że to, co spotkało Razem, czeka też każdą prawicową partię czy środowisko, które spróbuje „układać” się z PO. Ta amorficzna, bezideowa ameba polityczna wchłonie je natychmiast, wykorzystując następnie jako wspomniane fałszywe flagi ideologiczne. Zresztą PO Tuska, chociaż jak na razie bez większych sukcesów, usiłuje od dawna ten scenariusz realizować. Ludzie pokroju Giertycha, Szułdrzyńskiego czy Terlikowskiego (acz każdy na swój sposób) snują opowieści o konieczności stworzenia „dojrzałej”, „europejskiej” prawicy, która zastąpi PiS. W podobne tony uderza też czasem polityczna narracja Hołowni. W końcu, jak pokazały słynne „taśmy Banasia”, PO chciała też na tej zasadzie wykorzystać Konfederację – i możemy być pewni, że spróbuje zrobić to jeszcze nieraz, wraz ze wzrostem notowań tej partii.
Łowczy to lubi! Ogar Polski arcypolski! https://t.co/bsE7eGIBRN
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) November 10, 2024