Jedno trzeba przyznać Platformie. Sztukę klonowania opanowała do perfekcji. Nikt chyba nie wierzył, że to możliwe, a jednak się udało – Kidawa okazała się wierną kopią prezydenta Komorowskiego. Ta sama buta, ten sam słowotok, te same niezrozumiałe i idiotyczne wstawki, równie żenujące poczucie humoru, estetyka rodem z lat 90.
Więcej, w kilku kwestiach następczyni zdołała wyprzedzić swój pierwowzór. Zarówno jeśli chodzi o potencjał kpin (gafy Kidawy przejdą zapewne do historii), jak i – co niestety dużo mniej zabawne – w ilości manipulacji, paranoi i nienawiści, jaką wylewa już teraz w trakcie tej kampanii. W polityce widziałem wiele rzeczy, ale tak cyniczna gra ludzkim cierpieniem i strachem zdarza się rzadko. Mowa tu, po pierwsze, o kłamstwach w kwestii pieniędzy na leczenie raka, fałszywie przeciwstawianych funduszom na media publiczne (zasoby te i tak nie mogłyby być, z racji swej struktury, przeznaczone na onkologię). Po drugie – o próbie rozkręcenia możliwie jak największej histerii wokół koronawirusa.
Histerii, której paliwem są wypowiedzi posłów totalnej opozycji. Ich głupota jest już wręcz porażająca. Mogłoby to być nawet zabawne, gdyby nie to, że tu chodzi o realne zagrożenie dla zdrowia Polaków. Ale jest w tym coś, co mnie pociesza. Bo im bardziej są agresywni, tym bardziej się odsłaniają. Pokazują, kim są naprawdę. A wszystko wskazuje na to, że niezależnie od tego, jak brudnych metod będą używać, jak nisko upadną – to i tak przegrają te wybory. I zostaną sami z syfem, jaki zrobili. Pamiętacie Państwo anegdotę o Himilsbachu i angielskim? Spytano tego aktora, czemu nie chce zagrać w amerykańskim filmie. On na to, że nie chce się nauczyć angielskiego. Spytano go, czemu. A on, że roli może jednak nie dostać, a wtedy zostanie z angielskim jak ten „ch#j”. I mam nieodparte wrażenie, że tak właśnie będzie z Kidawą, PO i jej ludźmi. Zostaną jak ten „ch#j” z całą tą nienawiścią, paranoją, którą usiłowali przerzucić na resztę społeczeństwa.