„Druże hej, hej! Tuhaj-bej Rozserdywsia duże. Hej, hej, Tuhaj-bej. Ne serdysia druże!” – śpiewała tłuszcza kozacka na majdanie, gdy dowiedziała się o złym humorze tatarskiego władcy. Scena z „Ogniem i mieczem” przypomniała mi się, gdy przeczytałem, że Donald Tusk jest wściekły na sprawę wiatraków. Tym razem Kozaka z wąsami zagrali dziennikarze Onetu.
Nie wiem, który to już raz brzmi ta sama śpiewka. Jeszcze Donald Tusk nie zaczął rządzić, a już w sukurs idą dziennikarscy twórcy kordonu medialnego, którzy będą przez następne lata świadczyć usługi Koalicji Obywatelskiej. Tak, „może i jakiś tam Gawłowski i Grodzki są podejrzani o branie łapówek, ale gdyby Tusk mógł, to wszystko by wyglądało inaczej”. Strasznie to prymitywne, bo kandydat na premiera mógł wiele i nic nie uczynił.
W zasadzie pokazał swoje standardy, gdy wziął na listy wyborcze Romana Giertycha, Stanisława Gawłowskiego, Michała Kołodziejczaka i Tomasza Grodzkiego. Ustawa dotycząca wiatraków to nie „wypadek przy pracy”. To zapowiedź tego, jak będą wyglądały najbliższe lata. Nadszedł czas wielkich interesów. Lobbyści zlecieli się do Polski jak piranie do świeżego mięsa. Szkoda, ale Polacy wybrali rolę dla naszego kraju.