Potrzebna jest debata o konkretach, a nie o chochołach. Tylko ona może coś zmienić.
Za nami strajki rolników w całej Polsce. Rząd przeczekał i z pewnością jest z siebie zadowolony. Czy jednak sytuacja rolników w marcu 2025 roku będzie lepsza niż dzisiaj? Nie spodziewałbym się tego. Raczej będzie się pogłębiał kryzys, który każdy będzie chciał wykorzystać dla siebie. Jedni po to, by zdobywać polityczne punkty, a inni dlatego, by robić interesy i zdobywać przewagi. Bezwzględna gra interesów, która toczy się wokół rolników, będzie trwać nadal. Mam wrażenie, że dla wielu to po prostu wygodne. Używanie wielkich kwantyfikatorów, którymi można się okładać jak pałkami. Jednym z takich pojęć jest bezpieczeństwo żywnościowe. Słyszę o nim od lat. Oglądam debaty i mądrych ekspertów i nadal nie wiem, czy bezpieczniej jest, jak 1000 osób ma po 10 kur, czy jak jedna osoba ma 10 000 kurczaków. Nie wiem też, czy bezpieczeństwo żywnościowe to produkowanie tyle, ile można, czy może tyle, ile jest niezbędne i można sprzedać. Jak to jest, że co roku ekscytowaliśmy się eksportem polskiej żywności, a los rolnika zdaje się pogarszać?
W 2004 roku wartość eksportu towarów rolnych wynosiła 5 mld euro, w ubiegłym roku było to ponad 51 mld euro. Mimo to mamy największe protesty. Jak to możliwe? Jak to ostatecznie ocenić? Nie umiem odpowiedzieć na te pytania. Najgorsze jest to, że nikt nie umie. Dlatego dyskusja na temat rolnictwa w Polsce jest często abstrakcyjna. Nikt nie chce schodzić do konkretów i dyskutować o poszczególnych zapisach tej czy innej polityki. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy przegrywać. Potrzebna jest debata o konkretach, a nie o chochołach. Tylko ona może coś zmienić. Jeżeli będziemy tkwili w mitach, to droga do upadku.