Niedawno w Irlandii odbyło się referendum, w którym zlaicyzowane i poddane liberalnemu praniu mózgów społeczeństwo odrzuciło daleko idące zmiany w konstytucji. Propozycje rządowe dotyczyły definicji rodziny i podziału ról, do którego dopasowana jest część prawodawstwa opiekuńczego.
Walec, który szedł bezlitośnie (nie tak dawno zliberalizowano przepisy dotyczące aborcji) i miał zgnieść konserwatyzm na stałe, napotkał opór. W Polsce dyskutujemy właśnie o aborcji, rząd zapowiada regulację związków partnerskich i powszechny kaganiec w postaci ustawy o mowie nienawiści. Debata ma jednak to do siebie, że nagle słyszalny staje się – a przynajmniej powinien – głos obu stron. Zamiast panikować pamiętajmy więc, że może to być pięć minut dla strony konserwatywnej, która musi jasno wyłożyć swoje racje.