Gdy Moskale wprowadzili stan wojenny i usiłowali zakazać obchodów patriotycznych rocznic, Polacy stanęli okoniem.
Przypomniał mi się ów słynny rysunek Grottgera z cyklu „Warszawa”, na którym widać dwóch księży, którzy zamykają drzwi kościoła. Gdy się nad nim chwilę zastanowić, może dziwić sama sytuacja – cóż musiałoby się stać, żeby księża sami z siebie swoje świątynie zamykali, i to „z hukiem”, dociskając drzwi tak, jakby chcieli je ze złości jeszcze mocniej zawrzeć. Przecież w kraju pod zaborami winno być na odwrót – to Moskal wolałby, żeby kościoły były zamknięte, a Polacy – by można było do nich w pełnej wolności wchodzić. Dopiero uważna lektura historii opowiadającej o wypadkach z jesieni roku 1861 wyjaśnia całą sytuację. W dobie przedpowstaniowej Rosjanie bowiem najzwyczajniej w świecie łamali wszelkie normy cywilizacyjne – strzelali do bezbronnego tłumu, szarżowali końmi na modlących się na ulicach ludzi, bili batami, wreszcie mordowali niewinnych, śpiewających nabożne pieśni, manifestantów. Gdy jednak Moskale wprowadzili stan wojenny i usiłowali zakazać obchodów patriotycznych rocznic, Polacy stanęli okoniem. Między innymi zorganizowali w warszawskiej katedrze św. Jana mszę z okazji rocznicy śmierci Kościuszki. Ludzie modlili się tam oraz w innych kościołach stolicy. Żołnierze oblegli świątynie warszawskie, jakby to były twierdze. Ponieważ zaś ludzie nie chcieli się ani poddać, ani z nich wyjść, w końcu przypuszczono szturmy. Sołdaci wpadli do katedry, bili i szarpali ludzi. Działy się dantejskie sceny. Setki wiernych wsadzono za karę, za udział w mszach, do Cytadeli… I to dlatego, niejako „na złość” Moskwie, duchowieństwo postanowiło zamknąć kościoły. Przypomniał mi się zaś ten rysunek i ta historia teraz, przed świętami, gdyż mam wrażenie, że znowu żyjemy w czasach, w których – tym razem nasi „wewnętrzni Moskale” – przypuszczają brutalny szturm na kościoły. Znowu doszło do oblężenia. Gdyby mogli, to by katolików wsadzili do lochów Cytadeli. My jednak tym razem nie przez zamknięcie kościołów protestujemy przeciw barbarzyństwu, ale odwrotnie – przez pójście do nich i zapełnienie ich. Nie da się tak łatwo zgasić ducha w tym narodzie, daragije druzja…