Za nami ponad 700 dni rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Po stronie państw Zachodu widać swoiste „zmęczenie tematem” w kwestii dalszej pomocy dla Kijowa. Tymczasem Ukraińcy coraz częściej mierzą się ze zmasowanymi atakami rosyjskich najeźdźców, którzy wykorzystują całą gamę uzbrojenia, od dronów po rakiety różnego typu, by siać śmierć i spustoszenie, głównie wśród cywilów.
Kijów apeluje o pomoc, pokazując światu kolejne zbombardowane obiekty. Tamtejsza obrona przeciwlotnicza uwija się jak w ukropie, ale nie jest w stanie strącać wszystkich wystrzelonych przez agresora pocisków. Bez dalszego wsparcia wskaźnik skuteczności będzie systematycznie malał, a liczba ofiar rosła. A ruscy dociskają. Zwłaszcza gdy widzą obecny polityczny impas w kontekście amerykańskiej pomocy dla Ukrainy.
Gdy widzą strach Berlina przed przekazaniem rakiet dalekiego zasięgu. Wreszcie, gdy widzą postawę innych europejskich krajów, które zgodnie z obecną porą roku zapadły w głęboki sen zimowy i nie słyszą huku rakiet i wycia syren alarmowych. Smutny to obrazek, zwłaszcza że za niecały miesiąc miną dwa lata od bestialskiej napaści Rosji na Ukrainę.