Kilka dni temu w państwowej białoruskiej telewizji, a także w mediach społecznościowych wyemitowano dokument pt. „Demony. W jaki sposób chcą przejąć Białoruś”. Materiał, który określono jako dochodzenie dziennikarzy śledczych, ma ujawniać strategiczne plany napadu na Białoruś ze strony Polski, Ukrainy i Litwy.
Wskazano m.in., że w naszym kraju istnieje kilka centrów i obozów szkoleniowych, w których do szturmu przygotowują się najemnicy. Oczywiście nie ma żadnego przypadku w tym, że reżim Alaksandra Łukaszenki akurat w tym momencie podkręca antypolską, a szerzej mówiąc, antyzachodnią histerię. Nowe zapisy w rosyjskiej doktrynie nuklearnej, uwzględniające także Białoruś, jeszcze dobrze nie ostygły. Ponadto w tym tygodniu do Mińska z wizytą udaje się Władimir Putin, by omówić koncepcję bezpieczeństwa ZBiR-u, czyli Państwa Związkowego. Potwierdza się to, o czym mówili eksperci – oba reżimy wrzucą wyższy bieg w straszeniu Zachodu wojną nuklearną, a żeby mieć do tego podstawy, odgrzewają propagandowy przekaz o rychłym rozbiorze Białorusi przez sąsiadów. Łukaszenkowscy klakierzy z pewnością to łykną. Reszta wie, czemu faktycznie służą te pohukiwania i strachy.