Bez zrozumienia kontekstów, bez zajrzenia w mrok kazamatów ubeckich, nie da się po prostu zrozumieć motywów, które kierowały Żołnierzami Wyklętymi.
Jesteśmy świadkami smutnego zjawiska. Oto Żołnierze Wyklęci są – po raz wtóry –„wyklęci”, znowu będą usuwani z pierwszego obiegu państwowej narracji budującej wspólnotową, polską tożsamość. Odwołanie, dosłownie w ostatniej chwili, druku znaczka upamiętniającego mjr. Hieronima Dekutowskiego czy też zakaz upamiętniania por. Józefa Kurasia „Ognia” (co tak naprawdę jest w jakiejś mierze powrotem do kłamliwej narracji Mieczysława Moczara z „Barw walki”), są w tym procesie pierwszymi „kamieniami milowymi”, za którymi pójdą następne. Jest czymś niezwykle przygnębiającym, że w tak fundamentalnych sprawach jak ocena zła związanego z reżimem stalinowskim w Polsce, ciągle tyle nas różni. Bo jeśli chodzi o stosunek do Żołnierzy Wyklętych, to jest on w prostej linii wprost proporcjonalny do stosunku do władzy ludowej i jej metod wprowadzania „demokracji” na terenach polskich, na które wkroczyli Sowieci w 1944 roku. To ze stosunku do komuny wynika stosunek do reakcji na działania MO, NKWD, UB, LWP…
Bez zrozumienia kontekstów, bez zajrzenia w mrok kazamatów ubeckich, bez przyjrzenia się temu, na czyje polecenie realizowano plan eksterminacji środowisk patriotycznych i antykomunistycznych, nie da się po prostu zrozumieć motywów, które kierowały Żołnierzami Wyklętymi. Historia i opowiadanie o niej zawsze wymaga budowania półkontekstów – ale w tym wypadku szczególnie. Wraz z pracami na Łączce, identyfikacjami ofiar reżimu komunistycznego, tworzeniem muzeów i filmów, biegów Tropem Wilczym czy wreszcie uroczystymi pogrzebami majora Szendzielarza „Łupaszki” czy Danuty Siedzikówny „Inki” – Polska wracała tam, gdzie jest jej miejsce, nasze państwo wypełniało swój obowiązek kultywowania pamięci o bohaterach i budowania tożsamości nowych pokoleń w oparciu na prawdzie. Tak było przez osiem ostatnich lat. I jak widać – sprawa Żołnierzy Niezłomnych znowu „zejdzie do podziemia”. Po raz kolejny Wyklęci zostaną „wyklęci”. Jakże to, niestety, smutne.