Nie wiem jak Państwo, ale ja mam niestety dość częstą, wątpliwą przyjemność spotykania się z reprezentantami tejże organizacji. Czy to w internecie, czy w rzeczywistości zgoła nie wirtualnej, na przykład przy okazji ich manifestacji w Warszawie. Mogą się Państwo domyślić, jak takowe spotkania przebiegają.
Stopień sfanatyzowania tych osób, nienawiści, jaka się z nich wylewa – uniemożliwiają oczywiście jakąkolwiek rozmowę. I ciężko mi ukrywać, że z każdym kolejnym spotkaniem rosła we mnie wściekłość na tych ludzi. Na ich agresję, zaczepki, na kompletną paranoję, a zwłaszcza świadomość, że oni naprawdę cieszyliby się, gdyby mnie bądź moją rodzinę dotknęła krzywda. Tak było do czasu, aż kilka dni temu znowu spotkałem protestującą grupkę pod TVP. I, nie zważając na zaczepki, po prostu się jej przyjrzałem. Byli tam ludzie zmęczeni. Smutni. O zawziętych, pełnych niechęci, ale też jakiegoś wyczerpania oczach. W większości naprawdę starzy. A mimo to był w nich jakiś idealizm, jakaś chęć wspólnoty – bo wciąż przyłażą i robią swoje hucpy. Że to głupie? Agresywne? Jasne, ale zdałem sobie sprawę, że to nie ich wina. Że oni naprawdę w to wierzą. W to, że są jedynymi bohaterami gotowymi walczyć z niesprawiedliwością. Że najlepiej się podpalać w ramach protestu, a Piotr Szczęsny (ten „szary człowiek”) to bohater na miarę Pileckiego. Że hitlerowskie Niemcy to była zabawa przy Polsce Kaczyńskiego. Że Tusk to zbawienie. Oni nie robią tego dla pieniędzy. Dla statusu. Robią to, bo są samotni. Bo zostali wykiwani przez swoich idoli, którzy, jak pokazał Neumann na taśmach, mają ich za debili. I szczerze zrobiło mi się ich żal. Czy możemy winić szaleńca za to, że jest szalony? On jest chory – i szukać powinniśmy źródła tej choroby, a nie skupiać się na niechęci do dotkniętego nią. A tą chorobą jest propaganda PO, TVN, „GW”, Lisów itd. Bo ci robią to właśnie dla pieniędzy, dla zachowania dostępu do koryta. I nie cofną się przed niczym. A ten biedny, zmęczony i stary kodziarz pod TVP? Współczujmy mu.