Historycy Barbara Engelking i Jan Grabowski, którzy pomylili w swojej pracy biogramy dwóch różnych osób o nazwisku Malinowski, nie muszą przepraszać za nieprawdziwe stwierdzenia zawarte w książce „Dalej jest noc”. Sąd apelacyjny zmienił decyzję sądu okręgowego w sprawie, którą wytoczyła im Filomena Leszczyńska, bratanica sołtysa wsi Malinowo. Jej krewny został przez historyków pomówiony m.in. o wydawanie Żydów Niemcom.
Wyrok jest o tyle bulwersujący, że Engelking i Grabowski sami przyznali się do „pomyłki”, choć historyk i krytyczny recenzent wspomnianej pracy („Glaukopis” nr 36), dr Piotr Gontarczyk, twierdzi, że w przypadku tej książki trudno mówić o przypadkowych pomyłkach, ale o „historii preparowanej”, „z pogranicza naukowej mistyfikacji”. Autorzy „Dalej jest noc” nie poczuli się jednak w obowiązku, aby przeprosić panią Filomenę. Kuriozalne uzasadnienie wyroku, w którym sąd apelacyjny argumentował, że nie może ingerować w wolność badań naukowych i swobodę wypowiedzi, każe postawić pytanie nie tylko o granice wolności badań naukowych, lecz także o absolutyzowanie wolności, która w konflikcie z innymi wartościami, takimi jak prawda, jest dziś zwykle uznawana za wyższą.