No właśnie, kto mógł przypuszczać, że Tusk będzie Tuskiem, PSL – PSL-em, a Platforma – Platformą?
Czołowi politycy PSL współtworzą radę kuratorów Fundacji Rozwoju, a ta znowuż fundacja posiada kilka firm, wszystkie w likwidacji, które zajmowały się deweloperką. PiS z mieszkaniami sobie nie poradził i – choć to marne pocieszenie – przynajmniej umiał się do tego przyznać. Obecna władza ma najwyraźniej trochę inne podejście, więc radzi sobie, ale na swój własny sposób. Po prostu wchodzi w patologiczny biznes, i się z tym nawet nie kryje.
Czasem tylko ktoś wylatuje z sanek, jak teraz wyleciał wiceminister Tomczak (też z PSL), który okazał się być lobbystą tej właśnie branży. Poradzi sobie, równocześnie prowadzi przecież obsługującą ją kancelarię. Inni zostali w rządzie – tak jak wciąż mamy w rządzie, przynajmniej gdy piszę te słowa w przededniu Wszystkich Świętych, Arkadiusza Myrchę. O nim i jego żonie już jakby przycichło, pooburzaliśmy się, nawet bańki medialne tym oburzeniem przebiliśmy. „Właśnie się pan dowiedział, i co?” – przypomina się jeden z memów o bezczelności wielkich tego świata. Okazuje się, że nawet wielkim być nie trzeba, wystarczy wiceminister z odpowiedniego nadania. Tomczak był najwyraźniej z nieodpowiedniego… Czy jednak można się dziwić, niczym ci wszyscy dziennikarze, komentatorzy, wyborcy, którzy urodzili się najwyraźniej jesienią ubiegłego roku, bez żadnej pamięci i bagażu doświadczeń, ale już z prawami wyborczymi? Polska jest jak klatka schodowa, na której sąsiadki namówiły latami maltretowaną żonę, by pogoniła aktualnego, może czasem gapowatego, ale solidnego partnera, i przyjęła z powrotem swojego dawnego kata – bo zmienił się, liznął trochę świata, miał mieć walizkę pieniędzy i nowe dzieci z innego związku – co go tylko miało ucywilizować. Wrócił. Pije, bije i okrada mieszkanie, zaraz spali cały dom, a sąsiadki wielce zaskoczone, bo kto by się spodziewał? No właśnie, kto mógł przypuszczać, że Tusk będzie Tuskiem, PSL – PSL-em, a Platforma – Platformą?