Kojarzą Państwo horror „Laleczka Chucky”? Jest to niezbyt wysokich lotów film opowiadający o dziecięcej zabawce, która spokojnie leżała sobie na półce w sklepie, aż pewnego dnia wszedł w nią duch mordercy. A wtedy się zaczęła jatka.
Jak sami Państwo widzą, typowy, chociaż niepozbawiony specyficznego uroku film klasy „B”. Co robić, gdy okazuje się, że tego typu gnioty idealnie opisują polską scenę polityczną, a zwłaszcza zawieruchę, która rozpętała się po stronie totalnej opozycji w kontekście kolejnych kandydatów na urząd prezydenta? Najpierw ożyła laleczka Hołownia. Nie ukrywajmy – ten kandydat nie miał innego zadania, niż zmobilizować tych, którzy byli zbyt rozczarowani Platformą, a następnie przekazać ich głosy, w ewentualnej drugiej turze, Kidawie. Pacynka stworzona w określonym celu, z jasnym zadaniem. Tylko nikt nie przewidział, jakiego wyczynu jest w stanie dokonać kandydatka Platformy, jeśli chodzi o utratę elektoratu. Dopiero gdy jej poparcie zaczęło oscylować wokół kilku procent, okazało się, że to Hołownia jest najbardziej prawdopodobnym kandydatem opozycji w drugiej turze. I jakby laleczkę zły duch opętał.
Hołownia zaczął wrzeszczeć, wyć, płakać nad konstytucją, rzucać się, coś bełkotać, grozić. Z pseudo „fajnoPolaka”, mającego przekonać Polaków swoim byciem „cool”, zamienił się w typowego trolla z okolic PO. A wtedy przyszła druga laleczka – Rafał Trzaskowski. Który, podobnie jak Hołownia, jakby rozum stracił. Zaczął udawać dyktatora rodem z Białorusi, grozić dziennikarzom, atakować, hejtować.
Naprawdę, nie chcę dehumanizować obu tych panów, może prywatnie to mili ludzie, ale gdy tylko stanęli w prawdziwe szranki wyborcze – jakby w puste wydmuszki wszedł zły duch z SokuZburaka. I co ciekawsze, obie te mordercze pacynki muszą ze sobą zacząć walczyć, bo od tego zależy ich być albo nie być. Tak więc drodzy Czytelnicy, warto sobie kupić popcorn, rozsiąść się wygodnie i obejrzeć horror zwany polską opozycją. Kłopot zacznie się, jeśli któraś z laleczek wygra.