Wiecie, za co uwielbiam ich chamstwo? Za to, że dzięki niemu prędzej czy później zawsze pokażą swoją prawdziwą twarz. Mogą się krygować, pozować na intelektualistów i liberałów, mogą udawać Europejczyków i elitę z Brukseli, a i tak wylezie z nich ich prawdziwa natura. Dobrym przykładem jest tu niejaki Sadurski, niegdysiejszy autorytet Platformy, który wychynął ostatnio z niebytu.
O ile kiedyś jego wypowiedzi posiadały jakąś treść (nawet jeżeli używane w złej wierze i do złych celów), o tyle teraz jest to po prostu strumień inwektyw i kloacznego humoru, którego powstydziłby się zapewne menel spod budki. Żenada osiągnęła już taki poziom, że nawet zwolennicy tego typa często z zawstydzeniem obserwują jego kolejne pomysły. I tak to się kręci. Może Sadurski pozować na intelektualistę i bywalca zachodnich salonów, a wystarczy mu zostawić na chwilę internet i wylezie jego prawdziwe ja. Niedawno był jeszcze ciekawszy przykład tej zasady. Matczak. Profesor prawa. Stały gość TVN oraz autorytet PO i „Gazety Wyborczej”. Zawsze uśmiechnięty i dobrze ubrany. W ustach pełno sloganów o demokracji i wolności. I co się stało? W ogniu awantury internetowej Matczak publicznie zaczął grozić, że wraz z kolegami zrobi piekło ze studiów córce swojego adwersarza. De facto Matczak zapowiedział, że zorganizuje lincz na dziewczynie, bo nie podobają mu się poglądy jej ojca. A ja po chwili zdumienia zrozumiałem, że uwielbiam Matczaka. Bo właśnie wszystkim pokazał, o co chodzi w tej „obronie sądów”. Żeby Matczak z kolegami mogli grozić dzieciom swoich oponentów i tym ich szantażować. Co więcej, udowodnił, że dotychczas mogli bezkarnie tak się zachowywać. Przyznał się do bycia członkiem mafii, bo jak inaczej nazwać ludzi grożących dzieciom swoich przeciwników? Cieszmy się więc z ich chamstwa. Doceniajmy je. Pomyślcie Państwo, jak byłoby bez porównania gorzej, gdyby tylko nauczyli się lepiej udawać.