„Uwaga, kolejny alert w sprawie faszystowskiego stylu myślenia! Wmawianie ludziom, że jakaś grupa społeczna nienawidzi ojczyzny, a więc nienawidzi dobra wspólnego, i przedstawianie tej grupy jako wrogów ludu, to stare motywy myślenia faszystowskiego”. Taką mądrość wydobył z siebie niejaki prof. Matczak. Kojarzycie go, Państwo? Taka trochę mądrzejsza wersja Rzeplińskiego i Gersdorf, gwiazda „GW” i innych TVN-ów tłumacząca w mediach, czemu PiS to zło, a PO – zbawienie. O co w tym wypadku konkretnie Matczakowi chodzi?
O wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że część sędziów cierpi na ojkofobię i odrzuca w związku z tym myślenie o dobru wspólnym, o narodzie, a jednocześnie cechuje ich niechęć wobec polskiej wspólnoty, uczuć takich jak patriotyzm. Przy okazji chciałbym napisać, że ciężko mi się zgodzić z tą tezą prezesa PiS. Nie ojkofobię bym tu widział – Jarosław Kaczyński chyba zbyt wierzy w intelekt tych ludzi – lecz zwykłą i częstą przypadłość władzo- i pieniędzofilii, która powoduje, że dla zachowania swojego statusu zrobią wszystko, nieważne jak by to było szkodliwe dla Polski. Ale wracając do Matczaka. Przyjmijmy na chwilę jego definicję faszyzmu. Od razu widać, że wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego w niej się nie mieści. Chociażby dlatego, że prezes PiS wyraźnie zaznacza, iż chodzi mu o „część” grupy, nie o jej całość. Gdyby to już uznać za faszyzm, to każde stwierdzenie, że w grupie „y” są ludzie dobrzy i źli, byłoby faszystowskie. Absurd. Ale, używając języka Matczaka, faktycznie jest banda, która „wmawia ludziom, że jakaś grupa społeczna nienawidzi ojczyzny, a więc nienawidzi dobra wspólnego, i przedstawia tę grupę jako wrogów ludu, wchodząc w stare motywy myślenia faszystowskiego”. Kto jest w tej bandzie? Matczak i jego koledzy z TVN, totalnej i „GW”. I faktycznie ich nienawiść do PiS i ilość jadu, jaką w swojej propagandzie wciąż produkują, kojarzy się z systemami totalitarnymi. Cóż, w wypadku Matczaka sprawdziła się stara zasada – kto kogo przezywa, ten sam się tak nazywa.