Polska pod rządami Tuska staje się czymś, o co nie warto walczyć.
Czytając portale internetowe i strony gazet, coraz częściej dochodzę do wniosku, że to państwo zaczyna być dla mnie obce. Nie chodzi o to, że spółki obsiedli teraz nominaci Donalda Tuska. Chodzi o podejście do człowieka, które jest nastawione na destrukcję i upodlenie. W szkole młodzież ma być prowadzona nie tak, aby wzrastała i kształtował się jej kod kulturowy, ale żeby było jej przyjemnie. Przy niżu demograficznym ministrom sen z powiek spędza kwestia, jak zabijać nienarodzone dzieci i jak zamknąć oddziały porodowe. Służby oficjalne traktują Polaków jak ciemniaków i robią pokazówki w najgorszym stylu. To, co obserwowaliśmy przy okazji przeszukania domu Roberta Bąkiewicza, to faktycznie manifestacja. Zwykły Kowalski miał z niej zrozumieć, że jeżeli podpadniesz, to i twój komputer weźmiemy pod byle pretekstem i użyjemy danych do kompromitacji. Swąd opresyjnego myślenia wyczuwalny jest z daleka. Okazuje się, że dostępu do akt sprawy nie może mieć ksiądz Michał Olszewski, ale może go otrzymać ruski agent tuż przed wylotem do Moskwy. Wszystko po to, aby złożył szczegółowy meldunek Władimirowi Putinowi o tym, jak go złapano i kto się do tego przyczynił. Zresztą obrazki z procesu księdza Olszewskiego też wyglądają obco. A dokładnie to rosyjski styl znany z procesów pokazowych. I te konferencje Donalda Tuska też wyglądają jakoś dziwnie. Dziennikarze, którzy go przyciskali, zostali odsunięci. Zostali ci mili, którzy zawsze są w stanie zachwycić się bon motem rzuconym przez króla Europy. Polska pod rządami Tuska staje się czymś, o co nie warto walczyć. Czymś, czego się trzeba wstydzić. Z karykaturą władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. Staje się czymś, co nie ma prawa dalej istnieć, bo z niczym sobie nie radzi. A to dopiero 10 miesięcy tuskowego miru.