Alkotubkowa putinada – wszystkie wojny szeryfa Donalda » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

Trimarium – najważniejsza polityczna inicjatywa od dekad

Trójmorze to 12 państw Unii Europejskiej i kilka do niej aspirujących. W pierwszym przypadku to format obejmujący rządy: Austrii, Bułgarii, Chorwacji, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Rumunii, Słowacji, Słowenii i Węgier. Kandydaci do UE i prawdopodobnie przyszli członkowie inicjatywy to: Albania, Czarnogóra i Macedonia Północna. Trójmorze współpracuje też z innymi państwami regionu – Ukrainą i Mołdawią. 

Między wpływami wielkich potęg: Prus, Austrii, Rosji i Turcji, po kongresie wiedeńskim istniało wyłącznie jedno suwerenne państwo – Czarnogóra. Częsta utrata niepodległości, niemożność samostanowienia przez wieki oraz polityka rozbiorowa jest wspólnym mianownikiem historycznym tego okresu dla omawianego regionu. 

Wspólne doświadczenia z przeszłości, wspólna przyszłość

Status prowincji czy buforu powodował deficyty instytucjonalnej podmiotowości, politykę zaś sprowadzał do konspiracji, mimo że wśród elit żywe były tradycje republikańskie i wolnościowe. Przecież Polacy czy Węgrzy mieli doświadczenie silnej władzy państwowej. Silne było także dążenie do niepodległości, które zrealizowało się dopiero po konfliktach światowych.

Kulturowo Trójmorze zawsze było silnie zakorzenione w zachodnim chrześcijaństwie, mimo prawosławia w jego wschodniej części. Dziś może na nowo się odradzać, pielęgnując swoje najlepsze tradycje wspólnoty politycznej oraz rozwijając szanse gospodarcze, które stają przed regionem. To część Europy, która w końcu może stać się tym, czym uniemożliwiano jej być przez wieki. Region niebywale ambitny, dynamiczny, głodny sukcesu. Nie jest przesadą postawienie tezy, że obecnie swoim potencjałem przewyższający potencjał Zachodu.

Z punktu widzenia strategicznego Trimarium leży w trójkącie interesów globalnych mocarstw. Dla Amerykanów wpisuje się w projekt współpracy transatlantyckiej. Dla Chin – w próbę reaktywacji Nowego Jedwabnego Szlaku. Jest też terenem, gdzie swoje wpływy próbuje umacniać Rosja. Trójmorze działa w ramach Unii Europejskiej i stanowi przeciwwagę dla dominacji politycznej Francji i Niemiec. Stąd początkowa niechęć Berlina do inicjatywy, a obecnie próba jej kontrolowania. Niestety widać wyraźnie, że Europa Środkowo-Wschodnia jest wciąż dla Niemców terenem do zagospodarowania, także przy współpracy z Rosją. 

Dlatego kraje regionu nie wahają się, by równoważyć akcenty i grać o wspólne interesy. Przy zachowaniu dużej ostrożności rozwija się współpraca z Chinami w formacie 16+1. Zawierane są strategiczne sojusze z ważnym graczem w basenie Morza Czarnego – Turcją. Wszystko po to, aby przestać w końcu być wschodnioeuropejską kolonią i ziemią rozjeżdżaną przez czołgi obcych armii.

Trójmorze to 112 mln konsumentów, 30 proc. powierzchni UE, 25 proc. jej ludności. Wytwarza 20 proc. PKB, jest najważniejszym partnerem gospodarczym Europy Zachodniej, w wielu sektorach, jak transport – dominującym. To projekt, który ma przyszłość.  

Bezpieczeństwo narodowe

Aby plany dotyczące regionu mogły się ziścić, konieczne są wzajemna integracja oraz gigantyczne inwestycje infrastrukturalne. Do 2030 r. szacowane są na ponad 1 bln euro. Według danych Spotdata i Banku Gospodarstwa Krajowego PKB w regionie wzrośnie o 35 proc. w 2030 r. w porównaniu z 2018 r. Niezbędne inwestycje determinowane są przez dwie kwestie: bezpieczeństwo narodowe i bezpieczeństwo energetyczne. 

Mimo obecności w UE i NATO Trójmorze wciąż odczuwa zagrożenie ze strony Rosji. Federacja Rosyjska okupuje terytoria Mołdawii i Ukrainy. Prowadziła akcje sabotażowe i terrorystyczne w Bułgarii czy Czechach. Rękami Białorusinów walczy z mniejszością polską w tym kraju, wprowadza zagrożenie w ruchu lotniczym na całym kontynencie. Siergiej Szojgu, minister obrony Rosji, zadeklarował powstanie w Zachodnim Okręgu Wojskowym nowych jednostek. Wzmocniona zostanie Flota Bałtycka, Flota Czarnomorska. W Kaliningradzie do końca roku zdolność bojową osiągnie nowa dywizja zmechanizowana, w tym pułk pancerny. Rekordowa liczba wojsk została zgromadzona przy granicy z Ukrainą. Wszystko to wygląda niepokojąco, zwłaszcza że analizy przygotowane przez czołowe ośrodki wojskowe wskazują, że ewentualna agresja Rosji na kraje bałtyckie i północno-wschodnią Polskę przyniosłaby sukces Moskwie w zaledwie kilka dni, ze względu na niemal dwukrotną przewagę militarną sił Kremla w regionie. 

Dlatego niezbędne są współpraca militarna w regionie w ramach NATO i zakup nowego uzbrojenia. Łotwa kupuje nowe haubice i wzmacnia wojska przeciwpancerne. Litwa dozbraja wojska terytorialne w nowoczesne granatniki i moździerze. Estończycy, wspólnie z sąsiadami, skupiają się na obronie wybrzeża Bałtyku. Od lat funkcjonuje wspólny batalion Litewsko-Polsko-Ukraiński. Operacje militarne ćwiczone są w ramach manewrów Defender Europe 2021, które skupiają się w tym roku na obronie Bałkanów. Gros ćwiczeń odbywa się w Rumunii i skoncentrowanych jest w rejonie Morza Czarnego. Żołnierze NATO operują nie tylko w Chorwacji, na Słowenii i w Grecji, ale także Macedonii Północnej i Albanii. 

Bezpieczeństwo energetyczne

Projekt Trójmorza w dużej mierze zależy od aktywnego wsparcia Stanów Zjednoczonych. Tymczasem zmiana na fotelu głównego lokatora Białego Domu może być niekorzystna w kontekście przyszłości inicjatywy. Niepokojące są zwłaszcza doniesienia, że lobbyści, którzy działali na rzecz spółek budujących gazociąg Nord Stream 2, wpłacali środki na kampanię obecnego prezydenta. Joe Biden bez ogródek przyznał ostatnio, że dokończenia gazociągu nie da się zatrzymać. Jest to zgodne ze stanem faktycznym. Mogłoby to jednak sugerować zmianę kursu polityki Waszyngtonu. Po pierwsze – większą uległość wobec Moskwy. Jakie mogą być tego efekty, pamiętamy doskonale z czasów prezydentury Baracka Obamy. W 2014 r. Rosja dokonała agresji na wschodnią Ukrainę i zajęła Krym. Po drugie w swojej decyzji Joe Biden wskazał na wagę stosunków transatlantyckich z Berlinem. Może to oznaczać, że głównym partnerem strategicznym w Europie będą Niemcy, a nie kraje naszego regionu z Polską w roli głównej. 

To nie byłoby dobre. UE stawałaby się coraz bardziej zależna od Rosji, także w kwestii surowcowej. Nie zmienia to faktu, że Trójmorze wciąż jest dwukrotnie bardziej zależne od importu ze Wschodu, skąd pochodzi aż 60 proc. gazu. To zbyt wiele, aby silić się na niezależność i myśleć o budowaniu silnej pozycji strategicznej. Co prawda w 2020 r. rekordowo zwiększył się udział OZE i gazu z innych kierunków w bilansie energetycznym Polski, lecz poziom dostaw ropy naftowej z Rosji znów przekroczył 70 proc. To skończy się dopiero po uruchomieniu gigantycznych inwestycji PKN Orlen, umożliwiających przerób surowca pochodzącego z innych krajów. Znacznie lepiej wygląda sytuacja na rynku gazu. Rozbudowa terminalu LNG w Świnoujściu, pływający terminal gazowy w Zatoce Gdańskiej, budowa Baltic Pipe, terminal pływający w Kłajpedzie, Balticconector, łączący Finlandię z Estonią i Łotwą, budowany gazociąg GILP i terminal Adria w Chorwacji – wszystkie te inwestycje zintegrują region i ograniczą wpływ zewnętrznych nacisków politycznych i gospodarczych. 

Większa integracja oznacza większe bezpieczeństwo energetyczne wszystkich. Obecnie trudno o jedność, albowiem Słowacja, Węgry, a także w dużej mierze Czechy (poprzez Niemcy) uzależnione są od importu z Rosji. Gdy pajęczyna zależności stanie się bardziej zróżnicowana, łatwiejsze będzie podejmowanie decyzji z korzyścią dla wszystkich państw regionu. 


Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org).

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

Tomasz Teluk