Można zauważyć, jak zmienia się medialny obraz, czy raczej medialne wykorzystywanie, świąt Bożego Narodzenia. We wcześniejszych latach w okresie świątecznym drażnić mogła nas przede wszystkim wszechobecna hipokryzja – ciepłe okładki i życzenia od redakcji walczących przez resztę roku z tradycją i religią, budujących swoją poczytność i cytowalność na generowaniu i podgrzewaniu konfliktów i podziałów społecznych. Od kilku lat wygląda to jednak inaczej – nawet czas świąt wykorzystywany jest jako okazja do pogłębiania społecznych napięć i szczucia jednych na drugich.
Po raz pierwszy w takim nasileniu zjawisko to mogliśmy zobaczyć w 2016 r. Środowiska liberalne, nie mogąc pogodzić się z utratą władzy, po roku w opozycji coraz trudniej odnajdywały się w swojej sytuacji. To wówczas doszło do wydarzeń, ochrzczonych ironicznie mianem „ciamajdanu”, w ramach których zwolennicy opozycji wychodzili na ulice, dopuszczając się sporadycznie aktów wykraczających poza standard demokratycznych protestów (napaści na dziennikarzy TVP Info czy wyzwiska i przepychanie się z posłami).
Nawet w czasie Bożego Narodzenia część parlamentarzystów opozycji zdecydowała się przebywać na sali sejmowej, skąd w świat wysyłała formalnie sprzeczne ze sobą komunikaty – równocześnie dramatyczne (decyzja o strajku w święta zawsze odbierana była jako symbol największej desperacji, dotąd jednak kojarzyła się raczej z górnikami) i komiczne.
Warto jednak przypomnieć, że zanim doszło do tych wszystkich wydarzeń, w Sejmie, jak co roku odbył się tradycyjny opłatek z udziałem parlamentarzystów. Tymczasem cała akcja zaplanowana była już wcześniej. Wielu komentatorów przywoływało wówczas słowa zasiadającego w ówczesnym Sejmie Piotra Marca, mówiącego o zamówieniu przed protestem zwiększonej liczby kanapek dla posłów. Jednak bardziej znaczące było zachowanie chodzącego często własnymi ścieżkami, doświadczonego działacza PSL Eugeniusza Kłopotka. Kłopotek 15 grudnia 2016 r. w „Gościu poranka” TVP Info zapowiedział, że nie weźmie w planowanym na ten dzień spotkaniu opłatkowym, ponieważ spotkanie to byłoby dla wielu uczestników jedynie przejawem hipokryzji. Enigmatycznie zapowiedział on nadchodzące dramatyczne wydarzenia w Sejmie, a jego słowa, początkowo niezrozumiałe, szybko znalazły potwierdzenie w kolejnych doniesieniach z izby niższej parlamentu.
Niektórzy z polityków na spotkanie opłatkowe nie przyszli, mówiąc wprost, że nie chcą przełamać się z oponentami opłatkiem. Tomasz Siemoniak stwierdził, że nie byłby w stanie zdobyć się na taki gest wobec Antoniego Macierewicza. Kilka dni później Boże Narodzenie po raz pierwszy stało się areną kolejnej bitwy polskiej polityki.
W kolejnych latach nie dochodziło już do tak dramatycznych zdarzeń, jednak proces odbierania końcówce roku jej nie tylko duchowego, lecz także świątecznego i rodzinnego charakteru postępuje. Dwa lata temu głośno było o akcji plakatowej warszawskiego ratusza, który w świątecznych życzeniach, którymi oklejono całe miasto, umieścił zakamuflowane, wulgarne hasło opozycji pod postacią ośmiu gwiazd na niebie. W tym roku osiem gwiazdek pojawiło się w życzeniach Sławomira Neumanna.
Polityk Platformy, który w historii zapisał się przede wszystkim stworzeniem autorskiej, lecz przyjętej przez polskie sądownictwo doktryny, nazwanej od jego nazwiska, zaczyna co prawda na pozór tradycyjnie, słowami: „Moi drodzy, w te najdroższe święta, życzę nam wszystkim spokojnych, zdrowych i pełnych miłości świąt”, lecz już w tym pierwszym zdaniu ukazuje swoje prawdziwe motywy. W kontekście świąt nie używamy przecież tradycyjnie formuły „najdroższe” – to mrugnięcie okiem w duchu narracji o inflacji, która uniemożliwi Polakom świętowanie na odpowiednim poziomie. Później jednak Neumann nie mruga już okiem, lecz wali na odlew pięścią, mówiąc o oczekiwaniu na osiem gwiazd i ukazując ten sam symbol w swoim filmie.
Pozostaje więc pytanie, czy i co polityk świętuje, bo nie widać tu zbyt wiele związku z Bożym Narodzeniem. Rok wcześniej osiem gwiazdek w swoich ocieplających wizerunek świątecznych publikacjach w mediach społecznościowych zamieściła m.in. posłanka PO Jagna Marczułajtis. O setkach ozdóbek czy pierniczków, którymi w poprzednich latach i w ostatnich dniach chwalili się sympatycy opozycji, można by napisać oddzielną rozprawkę. Jeszcze zimą 2020 r. w warszawskich oknach zamiast świątecznych lampek pojawiły się świecące czerwone błyskawice, które gdzieniegdzie straszą do dziś. Niektórzy umieścili je nawet na świątecznych wypiekach, co pokazuje całkowite odwrócenie pojęć i wartości. Święto narodzenia stało się tym samym w niektórych domach afirmacją aborcji na żądanie.
Inicjatywa Wolne Sądy zaatakowała w tym roku spotem, w którym grupa ludzi siedzi przy pustym stole. Dla uczestników wigilii nie ma ani barszczu, ani karpia, ponieważ prezydent, premier i minister Ziobro blokują pieniądze. Znaczące, że jedna z występujących buntuje się przeciwko scenariuszowi, jednak nie dlatego, że widzimy coś tak przerażająco żenującego, lecz dlatego, że nawet wcielając się w postać widza TVP Info, nie chce skrytykować Donalda Tuska.
Jednak materiał prawników w wyścigu o tytuł najbardziej żenującego wystąpienia okołoświątecznego przegrywa z nagraniem kompromitującego nauczycieli i uczniów przedstawienia w jednej z gdańskich szkół. Młodzież, pod opieką i z inspiracji starszych, wystawiła specyficzne „jasełka” z trzema królami, Świętą Rodziną i małym Jezusem, będące kpiną z ukazanych postaci, jak i politycznym manifestem z kluczowym wątkiem krytyki programu 500+. Mamy tu więc zarówno godną czasów stalinowskich kpinę z religii, jak i ukierunkowany politycznie kabaret. To złamanie wszelkich zasad neutralności i apolityczności, jakimi powinna kierować się szkoła, jednak wisienką na tym trującym torcie jest sposób gry ucznia, wcielającego się w małego Jezusa. Dzieciak ten ewidentnie małpuje swoimi ruchami i mimiką zachowania osoby autystycznej, dodając tym samym do listy przewinień twórców i wykonawców ostentacyjne kpiny z chorych i niepełnosprawnych.
Prezydent, ku wzburzeniu wyborców, zawetował niedawno ustawę oświatową. Tymczasem gdański incydent pokazuje, że była ona jedynie kroplą w morzu potrzeb – upolitycznieni nauczyciele biorą bowiem dzieci na zakładników swoich fobii i uprzedzeń nie tylko podczas strajków, lecz i w trakcie zwykłego szkolnego życia. To kolejny, wyjątkowo jaskrawy przykład, jak instytucja znajdująca się pod pieczą samorządu, lecz przecież również państwa polskiego, bezwzględnie opowiada się po jednej ze stron sporu, nie tylko politycznego, lecz także światopoglądowego. Pretensje należy mieć do dorosłych.
Do tego krajobrazu dodajmy jeszcze liczne publikacje, według których święta to przede wszystkim czas kłótni o politykę, znajdujących niestety oddźwięk wśród czytelników. Twitter pełen jest relacji o zerwanych rodzinnych więzach. Osoby uważające się za tolerancyjne przecinają relacje z tymi, których o brak tolerancji oskarżają, i chwalą się tym publicznie. Wulgaryzmy w kontekście politycznym były najczęstszymi trendami polskiego Twittera w Wigilię, jak i pierwszy dzień Bożego Narodzenia.