Szczęście przychodzi do nas na dwa sposoby. Niekiedy jest nam dane jako dar, uśmiech losu. Częściej jednak zależy od nas samych. Doświadczamy go na wielu drogach: choćby obcując z pięknem przyrody i sztuki, wyznaczając sobie cele i dążąc do ich realizacji, tworząc, poszukując prawdy i ją odkrywając, spotykając się z dobrocią innych osób.
Czy istnieje jakaś szczególna, wyróżniona droga przeżywania szczęścia? Studiując „Cztery miłości” Clive’a S. Lewisa, napotkałem na arcyważne zdanie, zawierające myśl na wagę złota: „Nie kwestionuję (…) ani przez chwilę, że w naszym życiu dziewięć dziesiątych najróżnorodniejszego a trwałego i solidnego szczęścia zawdzięczamy przywiązaniu (rozumianemu przede wszystkim jako miłość rodzinna)”. Czy wspomniane środowiska i ich wyznawcy są tego świadomi?