Trudno przesądzać, czy sprawiająca wrażenie pojednawczej wypowiedź Angeli Merkel wzywająca polityków Komisji Europejskiej do negocjacji z Polską i Węgrami taka w istocie jest. Kanclerz mówi, że KE powinna odejść od konfrontacji i rozmawiać z Warszawą, ale dodaje, że szukanie kompromisu można rozpocząć po orzeczeniu TSUE, który ma ocenić legalność mechanizmu uzależnienia wypłaty z Funduszu Odbudowy od przestrzegania praworządności (jak wiemy, znaczyć to może właściwie wszystko, co nie podoba się niektórym politykom europejskim i liczącej na nich totalnej opozycji w kraju).
To w pewnym sensie podtrzymanie stanowiska z oświadczenia Ursuli von der Leyen i KE, że prawo krajowe, łącznie z konstytucją takiego państwa członkowskiego jak Polska, ma być podporządkowane prawu UE. Ale ten miły nam ton Merkel może być sygnałem jednak jakiejś zmiany – oto w oczach Niemców Donald Tusk jawi się być może już jako polityk zgrany. Nie zdołał i nie zapowiada się, aby mógł zdołać doprowadzić do upadku rządu Zjednoczonej Prawicy i przyspieszonych wyborów. Ba, jest prawdopodobne, że już raczej w Polsce rządzić nie będzie ani on, ani jego partia. Ten ciepły głos Merkel mógł dla pana Tuska zabrzmieć lodowato.