Ten tekst nie będzie o piłce nożnej. Rząd przegrał głosowanie w sprawie rozporządzenia o odtwarzaniu przyrody. I niestety nie jest to dobra wiadomość dla Polski. Prawo to daje bowiem Komisji Europejskiej narzędzie, którym ręcznie będzie ona mogła – za pomocą przepisów środowiskowych – ustawiać gospodarkę między innymi w naszym kraju.
Komisja może na jego mocy zablokować na przykład żeglowność rzek, gospodarkę leśną, a także uderzyć w rolnictwo. Albo tylko wymagać realizacji postulatów, nie dając żadnych środków ani rekompensat. Polska głosowała przeciwko temu projektowi, ale przegranymi bynajmniej nie czują się członkowie rządu. Ucieszyły się Paulina Hennig-Kloska, Urszula Zielińska, nawet Mikołaj Dorożała. Wygląda więc na to, że rząd ogólnie jest zadowolony. To prowadzi nas z kolei do prostej konstatacji, że w UE odgrywany jest teatr z marnymi aktorami. Że wszystko jest tam ustalone, a role rozdane. Tym razem Donald Tusk miał grać w nim obrońcę polskich interesów. Skończyło się tak, że niestety mu się nie udało. A że nikt nie miał go ograć przy tym głosowaniu? Jak widać, nie ograł. To zupełnie tak jak w meczu w „Piłkarskim pokerze”. Miało być 3:0. I było 3:0.