W weekend być może rozstrzygnie się ostateczne los Trzeciej Drogi. Politycy PSL i Polski 2050 swoim wyborcom zafundowali wiele emocji, mnie zaś zapewnili temat na wiele tekstów a w ostatnim tygodniu rzecz nabrała dramatycznego rozpędu. Od dawna mówiło się, że obie partie tak naprawdę wzajemnie się siebie boją i sobie nie ufają, podejrzewając się o to, że ta druga czeka tylko, by iść razem z Platformą. Hołownia miał przez chwilę popularność, ale nie miał struktur, z PSL było odwrotnie i tak naprawdę tylko to uzasadniało tę współpracę.
Jak wiemy, sytuacja się zmieniła, bo Polska 2050 straciła sporo sympatii, głównie przez zorkiestrowaną narrację i zwykłą nienawiść sympatyków Tuska. Ludowcy mają dalej swoje lokalne aktywa, sondaże niepewne, ale dające szansę na 5 proc., więc… partnerzy przestali być potrzebni. Zwłaszcza, gdy można ich zastąpić różnymi grupami i grupkami, które napędzą nowych wyborców, a nie będą miały wielkich oczekiwań i karnie pójdą pod zielonym sztandarem.
Stąd pewnie też tak duże opory ludzi Hołowni przed nowymi, niezapraszanymi przez nich kolegami na tej imprezie. Oczywiście czasem są tu też przesłanki merytoryczne, jak w przypadku Agrounii, której metody działania poseł Gramatyka nazywa słusznie awanturą. Wydaje się jednak, że każdy szuka tu pretekstu, zarazem jednak boi się ostatecznego zerwania, robiąc wszystko, by ten krok obciążał tylko tę drugą stronę.
Rozpad Trzeciej Drogi, nawet jeśli wzmocni PSL, będzie wizerunkową porażką obu ugrupowań. Jak chcecie rządzić, skoro nawet teraz nie umiecie się dogadać? – to pytanie coraz częściej zadawane politykom opozycji i, coraz częściej, bardzo zasadne. Na krytyce PiS jako jedynym paliwie dojechać można do wyborów, choć i to nie jest pewne, ale nie do dających Polakom cokolwiek rządów.
Ja oczywiście dziękuję panom Hołowni i Kosiniakowi za tematy do kolejnych tekstów, nie wiem jednak czy wyborcy są równie wdzięczni za rabunkową gospodarkę ich emocjami i sympatią.