Tegoroczny kalendarz sprawia, że część obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej ma miejsce kilka dni później niż zwykle. 10 wypadł bowiem w wielkanocny poniedziałek. Jednak świąteczny charakter tego dnia nie powstrzymał tych, których nigdy nic w tej sprawie nie powstrzymywało.
Platforma oskarża więc premiera Morawieckiego o „brak szacunku dla ofiar”, który objawił się rzekomo zdjęciem z miejsca tragedii w mediach społecznościowych szefa rządu. Są tematy, o których niektórym mówić za bardzo nie wypada, szacunek dla 96 Polaków, którzy stracili życie pod Smoleńskiem jest jednym z nich - politycy PO, jeśli nie potrafią przeprosić, powinni milczeć.
To właśnie oni kilka lat temu 10 kwietnia uczcili zabawną w ich mniemaniu grą komputerową, w której animowany Jarosław Kaczyński gonił prawdę i dogonić nie mógł. Wcześniej zaś to prezydent państwa, wywodzący się z tego środowiska, sprowokował awanturę na Krakowskim Przedmieściu, gdzie grupa szczerych obrońców oznaki pamięci, jaką był harcerski krzyż, toczyła nierówną walkę. Nie tylko z wielką polityką, lecz i z tabunami podkręconych używkami znudzonych wielkomiejskich dzieciaków, strażą miejską, ludźmi Palikota i kilkoma prowokatorami we własnym gronie.
Platforma oddała śledztwo, z którego dziś chce rozliczać PiS. Jej politycy pytają o wrak, którego sami nigdy w Polsce widzieć nie chcieli. Czy PiS jest tu bez winy? Przez lata żyjąc tematem, mam wrażenie, że niektóre informacje, uzyskane w śledztwach i badaniach po 2015 roku w przestrzeni publicznej zaistniały, lecz nie wybrzmiały. Wątki, które powinny powodować trzęsienie ziemi, potrafiły zniknąć ze społecznej świadomości wraz z końcem serwisów informacyjnych. Jakby czasem świadomość możliwych konsekwencji politycznych, społecznych kazała zatrzymać się przed postawieniem gdzieś kropki nad „i”.
Ale o tym niech decydują ci, dla których Smoleńsk był narodowym dramatem, a czasem i główną motywacją politycznych wyborów, nie zaś ci, którzy już tydzień po tym strasznym zdarzeniu deklarowali, że są już tematem zmęczeni, że mają dość. Teraz część z nich kreuje się na strażników pamięci, zarzucając politykom PiS „kłamstwo smoleńskie”. Wiemy, jak straszliwie już po ich śmierci, ruscy żołdacy traktowali zwłoki ofiar, z jaką pogardą odnosili się do ich bliskich, w czym potem ścigali się z nimi wysocy polscy urzędnicy. Dziś mówią, nieuprawnieni i niepytani, bezczelnością mnożąc dawne krzywdy, rozdrapując rany.
Mija kolejny rok, wiatr dziejów daje nadzieję, że milczący dotąd świat jednak przemówi, odbierając głos tym, którzy na niego nie zasłużyli, mając zabrudzone smoleńskim pyłem sumienia. Być może to jedyny i ostatni na to moment.