„Każde królestwo, wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi”. - mówił Jezus do faryzeuszy, co regularnie przypominają nam kościelne czytania. Regularnie i na marne, jak coraz częściej mi się niestety wydaje.
Jest oczywiste, że podziały od lat podsycane są wśród ludzi na wiele sposobów i różnymi drogami. Czasem motywem jest tylko chciwość, media żyją z kontrowersji, współcześnie również z kliknięć, portale społecznościowe podsuwają nam zawartość, która wzbudzi w nas emocje i tym samym utrzyma naszą uwagę. Na koszty w postaci naszych nerwów, zdrowia i kondycji społecznej nikt przy tym się nie ogląda, może poza gronem jakichś nawiedzonych i przez to niewiarygodnych moralistów.
Lata temu oglądałem fajny japoński horror młodzieżowy „Gomenasai” („Przepraszam”), którego bohaterka odkryła w sobie dar pisania i umieszczania w swych tekstach emocji, prowadzących do śmierci czytelników przez wpływ na stan ich nerwów i zdrowia. Mam wrażenie, że dzisiejsze media coraz częściej robią to samo ze społeczeństwem.
Pierwszym chyba przykładem było całe zło, które rozlało się po 10 kwietnia 2010, a które już z nami zostało, nawet, jeśli wypełza gdzie indziej. Ostatnio wiele razy widziałem uwagi, że nie da się już czytać komentarzy, nie da się już wytrzymać tego, co dzieje się w naszych mediach społecznościowych po kolejnych tragediach, czy to po morderstwie w Poznaniu, czy śmiertelnym rajdzie w Krakowie. Szczucie w komentarzach na ofiary, na grupy społeczne, eksplozje nienawiści wobec tak potężnych zbiorów jak kobiety czy piesi, a wszystko ubrane w najgorsze wyzwiska.
„Nie ma takich ludzi” chce się powiedzieć i uznać wszystko za szukanie uwagi, prowokowanie na siłę. Tak początkowo traktowałem przyklejanie żółtej łatki pedofila Janowi Pawłowi II. Jak się okazało, była to cała wielka operacja. Oczywiście w dzisiejszych sporach zawsze zaczyna się od jakiejś przynajmniej częściowo racjonalnej przesłanki. Uzasadnione wątpliwości wobec szczepień spotkały się z nieznośnym poczuciem wyższości autorytetów, po czym wybuchła fala wściekłego, agresywnego foliarstwa. Faceci, nienawidzący kobiet i nie znający ich swe opinie zapewne częściowo mogą uzasadnić tym, czym te same kobiety karmią skierowane do nich portale, promocją zdrad małżeńskich, prostytucji, materializmu i pogardy dla mężczyzn-Polaków.
Zresztą wszystko to nie jest jakąś naszą lokalną specyfiką. Młodzi i coraz bardziej sfrustrowani faceci są liczącą się i bardzo nieszczęśliwą grupą społeczną. Ponoć to oni przesądzili o wyniku ostatnich wyborów prezydenckich w Korei Południowej. W tej samej Korei rodzice uczniów, którzy przed laty zginęli w katastrofie promu, mierzyć musieli się z hejtem porównywalnym do tego, jaki u nas poznały rodziny smoleńskie, być może – choć trudno to wartościować – jeszcze straszniejszym, bo wymierzonym w nieżyjące dzieci.
Za wszystkim zawsze stoi jakiś element polityczny, jakaś korzyść. Jestem przekonany, że dziś najgorsze komentarze pod złymi wiadomościami, bardzo często powstają nie z indywidualnej złej woli, lecz w orkiestrowanej złej wierze. Po to, byśmy już kompletnie nie wierzyli w siebie nawzajem. Po to, byśmy się jeszcze bardziej nienawidzili. Zapewne z tą samą intencją powstaje też część przekazów medialnych, tworzonych z odwrotnych pozycji, lecz dających tej nienawiści pożywkę racjonalnego uzasadnienia. Przecież za łby nie musimy się brać tylko w powodu polityki. A później ktoś łatwiej wejdzie do skłóconego królestwa.