Promocja programu Polski Ład to dobra okazja do spotkań z Polakami i rozmowy. Nie tylko najważniejsi politycy Prawa i Sprawiedliwości z Jarosławem Kaczyńskim na czele, ale też zwykli parlamentarzyści obozu Zjednoczonej Prawicy jeżdżą teraz po Polsce (przede wszystkim po swoich okręgach) i organizują spotkania poświęcone programowi rządu Mateusza Morawieckiego. Musimy bowiem go odkłamać, gdyż propaganda totalnej opozycji i grającej z nimi ręka w rękę Konfederacji robią swoje.
Przyznajmy im to – spora część Polaków ma fałszywe wyobrażenie o tym programie, a szokująco nieprawdziwa teza o „podwyższaniu podatków” i „zadłużaniu państwa” przebiła się do opinii publicznej nadzwyczaj skutecznie. To przypadek wart wnikliwej analizy – jak program podwyższający znacząco kwotę wolną od podatku, znoszący opodatkowanie emerytur i rent oraz odmrażający próg podatkowy i podwyższający go do 120 tys. zł, czyli program zmniejszania obciążeń fiskalnych, może być przedstawiany jako coś zupełnie odwrotnego? Oczywiście jest to miara zasięgu mediów opozycji i ich skuteczności – prasa opowiadająca się po stronie Dobrej Zmiany nie była w stanie lub nie zdecydowała się angażować w propagowanie Polskiego Ładu na tyle skutecznie, by kłamstwa opozycji na ten temat obalić. Miało to także swoje przyczyny po stronie obozu Zjednoczonej Prawicy – dziwaczne wypowiedzi wicepremiera Jarosława Gowina i niektórych polityków Porozumienia współbrzmiały z fałszywym tonem totalnej opozycji, co mogło budzić dezorientację wyborców prorządowych i ułatwia pracę propagandystom PO.
To m.in. dlatego Prawo i Sprawiedliwość musi posiłkować się swoją wypróbowaną metodą – porozumieć się z Polakami bez pośrednictwa mediów. Rozmawiać, słuchać, wyjaśniać, notować uwagi. W sobotę, gdy piszę ten tekst, jestem po trzech takich spotkaniach poświęconych promocji Polskiego Ładu – byłam na targach w Łowiczu, Żychlinie i Kutnie, czyli w północnej części mojego okręgu wyborczego. Było to niezwykle ciekawe doświadczenie – w tym okręgu Prawo i Sprawiedliwość wygrywa bezapelacyjnie i wiele osób, z którymi rozmawiałam, kibicuje rządowi z całych sił i równie mocno jest zaniepokojonych działaniami totalnej opozycji. Trzeba to napisać otwarcie – Polacy popierający Prawo i Sprawiedliwość boją się Donalda Tuska, jego nienawiści, świadomej manipulacji i grania na emocjach. Mówią o tym, pytają, czy nie ma zagrożenia, „że oni z Tuskiem nie daj Boże wygrają”. To autentyczny niepokój – wizja powrotu rządu PO-PSL, z ich pogardą dla losu zwykłych ludzi, z hasłem „piniędzy nie ma i nie będzie”, to autentyczne emocje.
To ma swoje złe i dobre konsekwencje. Złe – bo negatywne emocje wzniecane świadomie przez totalnych zatruwają życie społeczne i dają o sobie znać także w elektoracie prawicowym. Gdy podczas tych rozmów na targowiskach pojawia się różnica zdań, ktoś ujawnia się jako krytyk rządu, to od razu spotyka się ze zdecydowaną reakcją sympatyków PiS. Jeszcze gorzej, silniej jest w przypadku odwrotnym – gdy na słowa zwolennika PiS wtrąca się wyborca PO – byłam świadkiem ostrych, pogardliwych wypowiedzi, wulgarnych okrzyków skierowanych do konkretnych osób – to były przypadki pojedyncze, ale były. Podnoszenie, zaostrzanie emocji w przekazach propagandowych ma swoje szybkie i ostre odbicie „na dole” – słychać je na ulicy, na targowiskach, w autobusach. Nie jest tak, że już się zupełnie nie da między zwolennikami obu bloków politycznych rozmawiać – bo takie rozmowy zarówno w Łowiczu, jak i Kutnie były, ale jest chyba jeszcze trudniej niż zwykle dzieje się to w czasie kampanii wyborczych, gdy emocje są wyśrubowane walką polityczną. Na tych targowiskach i ulicach miast ziemi łowickiej i kutnowskiej – tradycyjnie konserwatywnych i prawicowych – widziałam jakby dwa odrębne plemiona żyjące obok siebie, robiące zakupy w tych samych miejscach, niczym się na pierwszy rzut oka nieróżniące, a żyjące w nieprzystających do siebie światach, ze skrajnie odmiennymi ocenami i diagnozami rzeczywistości. Oczywiście po kilku minutach rozmowy okazywało się zazwyczaj, że nie jest tak źle, że daje się znaleźć punkty wspólne, te same troski, to samo docenienie najważniejszych rzeczy, jakie dla polskich rodzin zrobił rząd (zwolennicy totalnej opozycji doceniają zarówno programy prorodzinne, jak i trzynastki i czternastki dla emerytów i rencistów, wbrew opowieściom polityków PO o „rozdawnictwie”), ale podział jest głęboki i bezdyskusyjny. I pogłębianie tego podziału ma za zadanie obecnie totalna opozycja, z takim przekazem występuje Donald Tusk.
I przy wszystkich negatywnych tego skutkach przynosi to także efekt pozytywny, o którym powiedzieli mi Polacy w Łowiczu, Żychlinie i Kutnie. Otóż ludzie mają swoje krytyczne zdanie na temat niektórych działań ostatnich lat rządów – brak poprawy w sądownictwie czy służbie zdrowia są najważniejszymi zarzutami. Ale powrót Tuska i agresja PO powodują, że schodzi to na drugi plan – trzeba zrobić wszystko, by PiS nie oddał władzy, by Kaczyński rządził dalej, by Tusk nigdy już nie miał wpływu na nasze życie – to zdanie słyszałam najczęściej. I przytakując, odpowiadałam: damy radę!