Jutro mija rok od wyborów parlamentarnych. Jaki koń jest – każdy widzi. Ich ilustracją staje się serial z udziałem małżeństwa posłów – Arkadiusza Myrchy i Kingi Gajewskiej.
Owa telenowela o „złotych dzieciach Tuska”, które zamiast „nowych elit” okazały się w najlepszym razie dwójką kombinatorów, to najlepsze podsumowanie wszystkich zapowiedzi o „nowej jakości”, jaką miało przynieść zjednoczenie partii opozycyjnych przeciw PiS.
Ale Myrchowie to tylko atrakcyjna medialnie ilustracja, jaskrawy przykład na to, czym jest w istocie konglomerat polityczny spod znaku „ośmiu gwiazdek”. Jeśli nie chcemy, by zgodnie ze słowami Grzegorza Schetyny tacy ludzie „domknęli system”, czyniąc Polskę na stałe żerowiskiem „dzieci Tuska”, trzeba zmobilizować się do największej bitwy – wyborów prezydenckich. Co chcą zrobić oni – już widzimy doskonale.