W trakcie trwającej niemal 2,5 roku rosyjskiej inwazji na Ukrainę wiele razy dochodziło do sytuacji, w której wojska agresora ostrzelały własne oddziały, biorąc je za wroga. Putinowscy rzeźnicy w mundurach niejednokrotnie sami także brali się za łby, podlani alkoholem, kłócąc się m.in. o zagarnięte łupy, co kończyło się dopisaniem kolejnych nazwisk na wielotysięcznej liście strat osobowych na Ukrainie.
Z kolei w ostatnich dniach pojawiły się doniesienia o eksplodowaniu rosyjskich dronów na terytorium Białorusi. Uzbrojone bezzałogowce, które miały uderzyć w ukraińskie miasta, zboczyły z kursu i obrały trasę do „bratniego sąsiada”, co zmusiło tamtejsze wojska do poderwania myśliwców. Potwierdzają to pojawiające się informacje o poważnych problemach rosyjskiej nawigacji satelitarnej. To z kolei zapowiedź tego, że podobnych incydentów może być więcej. Alaksandrowi Łukaszence, który ma być w niezbyt dobrym zdrowiu, przybył kolejny problem.
Gdy na początku ub.r. niezidentyfikowany dron wleciał nad Mińsk, dyktator postawił na nogi całą armię i służby. Widać, że boi się zagrożenia z powietrza, a tu takie niespodzianki od mateczki Rosji.