Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Przystawki w ostrym zwarciu

Jednym z niewysłuchanych przez wyborców ostrzeżeń, jakie formułowano przed wyborami parlamentarnymi była przepowiednia, że koalicja nazywająca się demokratyczną składa się ze zbyt wielu podmiotów, by wszystko to mogło jakoś funkcjonować. Pierwszym objawem wywołanej ta mnogością choroby stała się rotacyjność, zapowiedź, że marszałkowie sejmu i senatu w trakcie kadencji będą się wymieniać. O senacie chyba nikt już nie pamięta, ale emocje wzbudzane przez sejm są wciąż żywe.

Jak wiemy teraz marszałkiem jest Szymon Hołownia, ale później miał nim zostać Włodzimierz Czarzasty. Wrócimy do tego za chwilę. Kolejny syndrom tej choroby to rozrost administracji, wiceministrów przestaliśmy liczyć, gdy padły kolejne rekordy. Zbyt obfity podział stanowisk zaowocował z kolei problemami z rozdziałem kompetencji, w resortach dość długo nikt nie wiedział, kto za co odpowiada i nie zdziwiłbym się, gdyby w wielu miejscach stan ten trwał do dziś. Wreszcie przyszła kolej na konflikty, których, co ciekawe, właściwie nikt przed opinią publiczną nie ukrywa.

Wybory samorządowe okazały się być tu czynnikiem, wywracającym wszystko do góry nogami. To przez nie Szymon Hołownia zapowiedział odwlekanie tematu aborcji, czym wywołał furię i wyzwiska ze strony lewicy. Gdy już do nich doszło, to lewica oberwała najbardziej, więc Trzecia Droga postanowiła odegrać się za wszystkie przykrości ze strony koalicjanta. Najlepiej sytuacje oddają słowa wicemarszałka Zgorzelskiego, który w radiu stwierdził, że Lewica kazała Trzeciej Drodze wy…ć, a teraz to samo do niej powiedzieli wyborcy. Ostro, ale to nie koniec, nawet – nie początek.

Dowiedzieliśmy się bowiem, że już w noc po wyborach, rozochocona wynikami sondażowymi delegacja Trzeciej Drogi zażądała przyznania sobie któregoś z dotychczas należnych Lewicy resortów i z planu tego nie rezygnuje, szantażując kolegów, że inaczej nici z marszałkowania Czarzastego. Choć w sumie i tak raczej nic z niego nie będzie. Jednak i tego było mało, bo oto, co za przypadek, zamknięte posiedzenie klubu Lewicy okazało się być retransmitowane w świat i nie trzeba było do tego żadnego Pegasusa, wystarczyła zwykła sejmowa infrastruktura w odpowiednich rękach. Choć dysponent tych rąk, były szef służb a dziś pomagier Hołowni, twierdzi, że to wszystko było nieplanowane. Tego typu awantury częste są w czasach schyłku i upadku tracącej poparcie władzy, najczęściej pod koniec kadencji, niekoniecznie pierwszej. Fakt, ze jesteśmy świadkami takich wydarzeń w chwili, gdy ledwo co rozliczaliśmy rząd z pierwszych stu dni, pokazuje że sytuacja wewnątrz obozu władzy wygląda dramatycznie źle.

 



Źródło: niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski