„Nawet dzisiaj, gdy ludzie zaczynają jaśniej postrzegać historię i jej konsekwencje, większość z nich ma wciąż problemy ze zrozumieniem, że odbudowa i utrzymanie jedynego żarliwie katolickiego narodu jest kwestią kluczową dla nas wszystkich” – przypominał Belloc. Ale były to czasy, gdy Polsce wydano także wojnę kulturową. Dla Otto von Bismarcka Polacy byli równie zbędni i niebezpieczni jak wilki. „Dlatego też tępi ich każdy, kto może” – mawiał kanclerz. „W Polsce, czyli nigdzie” – głosił „Król Ubu”, „Polacy nie mają swojej historii” – te hasła, wpadające w ucho jak refren skocznej piosenki, były już na ustach wielu słabo wykształconych ludzi w Europie.
„Oddajcie cesarzowi, co cesarskie, Bogu, co boskie” – bez potraktowania serio tego wezwania nie będzie mowy o dalszym trwaniu cywilizacji, która utworzyła państwa europejskie. Europa o tym zapomina. Politycy polskiej prawicy są tego świadomi. I tego właśnie tak nienawidzą i tak boją się ci, którzy już chełpią się, że „mają większość”, że „wygrali”, i rządy – a raczej nierządy – jakie tworzą w Polsce, są dla nich nagrodą.