W ostatnich dniach na Białorusi skazani zostali katecheta katolicki oraz protestancki pastor. Uładzisłau Bieładzied po sfałszowanych przez Alaksandra Łukaszenkę wyborach w 2020 r. brał udział w modlitwach o zatrzymanie przemocy w kraju. Został aresztowany, w śledztwie był nieludzko traktowany, torturowany, zmuszano go do przyznania się do homoseksualizmu i rozpowszechniania pornografii.
W końcu skazany został na trzy lata, m.in. za obrazę Łukaszenki. Obrońcy praw człowieka alarmują, że stan zdrowia Bieładzieda jest zły. Dwukrotnie na karę aresztu po 15 dni skazany został niedawno też protestancki pastor spod Witebska – Alaksandr Zarecki. Jego „winą” było to, że organizował modły o pokój na Ukrainie i za więźniów politycznych. A to tylko ostatnie dwa głośne przypadki. W aresztach i więzieniach są też księża katoliccy i zwykli wierni, inwigilacja i nękanie Kościoła katolickiego i innych wspólnot chrześcijańskich na Białorusi narastają.
Wprowadzane są kolejne przepisy ograniczające swobodę działania wspólnot religijnych. Jednocześnie wszelkie przywileje otrzymuje podległa Moskwie Cerkiew. Z drugiej strony, jeżeli jakiś jej ksiądz powie coś nie po myśli Łukaszenki i Putina, też może trafić za kraty.