Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

Prawicowcu, nie bój się!

Jedną z najczęstszych gróźb wobec prawicowców jest straszenie wieczną anatemą, jaka ma na nich spaść za to, kim są. Ten argument padł nawet w głośnej rozmowie, którą przeprowadził Stanowski z Pereirą. W pewnym momencie ten pierwszy wprost spytał, czy poglądy, które głosi dziennikarz, nie wynikają z tego, że jest on „na drodze, z której nie ma odwrotu”.

Doceniając siłę tego argumentu, jeśli chodzi o strach, jaki może on wzbudzać, jednocześnie trzeba mieć świadomość, że jest on wręcz skrajnie fałszywy.

Jednego bowiem nie można odmówić Platformie i związanym z nią środowiskom – zdolności wybaczania. To dzięki niej mogliśmy oglądać najbardziej spektakularne, polskie wersje przemian niedobrych Szawłów w krystalicznych Pawłów. Podam tylko cztery wyjątkowo wdzięczne przykłady, mając świadomość, że są ich tysiące. Giertych, twórca polskiego neofaszyzmu (cytuję tylko „GW”!), dziś pierwszy bojownik o praworządność. Terlikowski, za którego teksty o gejach czy kobietach wstydzili się sami prawicowcy, dziś największy bojownik o nowy, lepszy świat, który w Biblii odnajduje przykazanie o unijnej relokacji uchodźców. Kowal, ten, który chciał Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, a dziś wierny lokaj Tuska. W końcu Kołodziejczak, wczoraj prokremlowski, antyunijny zadymiarz, dziś przodownik integracji europejskiej i wzór dla małych dzieci. Więc, drogi prawicowcu, nie bój się. Tamta strona przyjmie cię z otwartymi ramionami. Owszem, będzie okres kwarantanny, ale, jak pokazują przytoczone przykłady, jest on coraz krótszy. Jedyne, co musisz im udowodnić, to brak kręgosłupa moralnego. Pokazać im swoją dyspozycyjność. Przekonać, że nie masz już żadnych poglądów, że jesteś wobec tego w pełni plastyczny i gotowy przyjąć każdą rolę, jaką ci zaproponują, wejść w każde szambo. Postępowego katolika, konserwatysty, „ludzkiego prawicowca”. Wtedy przyjmą cię z otwartymi ramionami, staniesz się ich autorytetem, będzie miał swoje pięć minut w ich mediach, kto wie, może zostaniesz posłem, ministrem, dostaniesz program albo stałą rubrykę w gazecie „wolnych mediów”. Droga otwarta, nie musisz się więc bać.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Dawid Wildstein