Ponieważ z serialem „Reset” trudno dyskutować merytorycznie, strategią jest przemilczenie, niemerytoryczna deprecjacja autorów i ich medium, a od wczoraj także zarzut fałszerstwa.
Ten ostatni wysunął, oczywiście nieostro, jako możliwy wariant zdarzeń poseł lewicy Tomasz Trela. „To tylko pokazuje, jak bardzo obezwładniająca jest wiedza, która z tych dokumentów płynie” – pisze na Twitterze Michał Rachoń. Mnie natomiast wydaje się, że motywacja Treli może być inna. Lewica w czasach Smoleńska była w opozycji, a wcześniej nawróciła się na NATO i Amerykę, czasem nawet aż do bólu, o czym świadczy zgoda Leszka Millera na Stare Kiejkuty. Dziś Lewica może spaść pod próg, więc Trela, i tak blisko PO, wysyła po prostu sygnał, że może warto trzymać dla niego miejsce na listach KO. A że za cenę prawdy? Najwyraźniej dla posła Lewicy nie jest to cena wysoka.