Polska to nienormalność. Wszyscy pamiętamy te słynne słowa Donalda Tuska. Skądinąd sam cytat jest wyrwany z kontekstu, ale faktycznie jest on idealnym opisem nie tylko drogi politycznej króla Europy, lecz szerzej – jego formacji. W tej perspektywie Polska to faktycznie nienormalność. Bo przecież kto to widział, żeby mieć jakąś swoją opinię, przekonania, skoro modne salony w Brukseli raz, a dobrze ustaliły nowy katalog prawd.
Elementami polskiej rzeczywistości, które są jednymi z najbardziej denerwujących dla dzisiejszych epigonów Tuska, są oczywiście polski Kościół i wiara Polaków. Denerwuje ich to na poziomie światopoglądu – bo można klękać tylko przed nimi i ich zachodnimi autorytetami, przed nikim więcej, a już na pewno nie przed jakimś Krzyżem. Oczywiście nie chodzi tu tylko o kwestie wartości i wiary. Są tzw. dobrzy księża, którzy mają prawo być autorytetami i chodzić do TVN. Na przykład taki Kramer czy Sowa. Obowiązująca tu zasada jest prosta. Muszą być w pełni oddani i dyspozycyjni politycznie – co oczywiście wyżej wymienieni kapłani aż nadgorliwie wypełniają. Oni są więc w stanie zaakceptować Kościół, ale tylko taki, który przed nimi klęka i w którym już nikt nie klęka. Każdy inny będą traktowali jako zagrożenie i próbowali go zniszczyć. A w sukurs przychodzą im oczywiście lewackie nowinki z Zachodu sprzedawane jako to, co modne, atrakcyjne, związane z wyższym poziomem życia. Ale na szczęście z Polską nie jest tak łatwo. Kolejne pokolenia Lisów, Hartmanów, Sierakowskich czy Wojewódzkich robią, co mogą – ale wciąż nie osiągnęły celu. Polska niewiele sobie robi z politycznej poprawności. W zeszłą sobotę miała miejsce wspaniała akcja. Wielka wspólna modlitwa Polaków. Wydarzenie zostało nazwane „Polska pod Krzyżem”. I gdy patrzyłem na te dziesiątki tysięcy Polaków, którzy wspólnie się modlili, zrozumiałem, że na szczęście Polska to wciąż normalność.