Koszulka "Nie Bać Tuska" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Plecak ucieczkowy

Jeśli minister obrony narodowej widzi, że pojawia się widmo powrotu Zjednoczonej Prawicy do władzy, to plecak ucieczkowy przestaje tak dziwić.

Minister obrony narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz, pochwalił się, że posiada w domu tzw. plecak ucieczkowy. Przypomnijmy – taki plecak to zestaw typu „emergency” na wypadek wojny czy kataklizmu, który łapie się w rękę, zarzuca na plecy i zaczyna wiać. Rzecz polega na tym, żeby zbyt dużo czasu nie tracić na przygotowania do ucieczki, tylko w razie czego „łaps” i nogi za pas. A w plecaku jakieś jedzonko, bielizna na zmianę, szczoteczka do zębów, nóż, kompas, zapałki, a może i krzesiwo do krzesania ognia w dziczy. Zastanawia mnie tylko, jaki był cel ogłoszenia przez ministra obrony, że takowy plecak posiada. Czy był to znak dla wszystkich podległych mu służb, by w ramach programu szykowania się do ewentualnego konfliktu być gotowym do ucieczki? Czy „daj drapaka” to jakiś nowy program motywujący dla wojska? Może szykuje się jakieś zamówienie dla armii i plecaki ucieczkowe zostaną zakupione hurtowo? Ale – dochodzę do wniosku – to jednak nie może być sugestia militarna. Raczej polityczna. Być może minister obrony zobaczył, że wielu działań rządu, które niejako sam „żyruje”, nie da się obronić? Że wiele z nich było i jest dokonywanych nie do końca legalną drogą? Jak choćby sposób przejęcia mediów publicznych za pomocą jednego, wielkiego prawnego rympału? Jeśli tak, i jeśli minister widzi, że na horyzoncie pojawia się widmo powrotu Zjednoczonej Prawicy do władzy, to wtedy plecak ucieczkowy przestaje już tak dziwić. Więcej, wydaje się być nawet jakimś racjonalnym rozwiązaniem. Przychodzą mi do głowy przypuszczenia, że może plecaki ucieczkowe zostały przygotowane dla całej ekipy rządzącej? Część z ministrów już je ma praktycznie gotowe, pod ręką, bo przecież przydadzą się na drodze ku brukselskim stołkom. Wielkimi krokami zbliża się 9 czerwca…

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Łysiak