Stała się rzecz niesamowita! I gdybym nie widział tego na własne oczy, nie uwierzyłbym. Platforma Obywatelska zaczęła mieć program. Szkopuł w tym, że zerżnęła go od PiS. Tak więc Schetyna okazał się orędownikiem 500+, obniżenia wieku emerytalnego, 13. emerytury i ogólnie pokazał swoją „wrażliwą twarz”.
A że prezentowanie konkretnych postulatów, wykraczających poza „zły Kaczyński”, to dla Platformy rzecz nowa, to nie powinniśmy się dziwić, że po prostu wzięła wszystkie projekty swojego politycznego konkurenta i zapisała jako swoje. Nawet jeśli jeszcze tydzień temu uważała je za przyczyny rychłej zagłady polskiej gospodarki. Zresztą nie jest to pierwszy raz, gdy PO ściąga coś od PiS – i na dodatek zamienia to w farsę. Podobnie rzecz się miała, gdy politycy PO uznali, że będą bliżej ludzi, i ruszyli na polską prowincję.
Tę prowincję, którą najważniejsze autorytety Platformy opisują jako krainę zgnilizny, patologii i zła. I z marszu dostaliśmy wtopę Arłukowicza, który uznał, że ośmieszy człowieka głosującego na PiS, tylko pomylił osoby. Warto zwrócić uwagę na jeden element. Ten człowiek został uznany za pisowca ze względu na jego wygląd zewnętrzny. Został wyśmiany, bo nie był dość dobrze ubrany, bo był osobą starszą, bo nie sprawiał właściwego „wrażenia”. Tylko o to chodziło – bo przecież ten człowiek nie zdążył nawet słowa powiedzieć o swoich poglądach politycznych. PO gardzi bowiem każdym, kto nie wypełnia jej wzorca społecznego, kto nie posiada odpowiednich zasobów finansowych – i kto nie epatuje nimi we właściwy sposób. Poglądy mają tu znaczenie drugorzędne. Możesz być najtwardszym antypisowcem i cały swój dom obkleić plakatami Tuska – bez odpowiedniego ubioru, zegarka, wizerunku i tak zostaniesz wyśmiany. Warto to powiedzieć każdemu lemingowi, jakiego znamy. Bo Platforma rzeczywiście ma program, swój własny, któremu jest faktycznie wierna od lat. Ten program zawiera się w jednym słowie: pogarda.