Pandemia oznacza kryzys. To wiemy. Ale czy będzie też szansą na przemyślenie tego, co ważne – nie tylko dla bogatych i wpływowych, lecz także dla ogółu społeczeństwa? Chcę wierzyć, że tak będzie, choć trudno się oprzeć wrażeniu – patrząc choćby na media społecznościowe – że liczą się tylko płytkie emocje, krótkotrwałe „gównoburze” i tematy czwartorzędne robiące za pierwszorzędne.
Ostatnio dużo się mówi o ochronie zdrowia, edukacji, sprawności instytucji. Tak się składa, że zajmuję się tymi tematami od lat. I doskonale wiem, jak niska z reguły była ich „klikalność”. I rzecz nawet nie w tym, że publicystyką III RP przez dekady rządziła lumpenliberalna koteria różnych odcieni. Chodzi też o to, jak bardzo dość żywotne sprawy przestały być istotne w debacie publicznej w czasach, gdy przecież każdy może zabrać w niej głos. Czy pandemia choć trochę nas otrzeźwi?